Inspiracje,  Uczucia

Dekoracja na grób

I znowu mnie naszło artystycznie… Zdarza mi się doznawać takich olśnień w zakresie dekoracji. Tym razem zainspirowały mnie bezimienne groby, które mijam każdego dnia w drodze do/z pracy przy Cmentarzu Bródnowskim.

Monotonia dojazdów komunikacją miejską może mieć również swoje dobre strony. Codziennie w drodze do pracy mijam ceglany mur cmentarny wzdłuż ul. św. Wincentego. Kiedy kończy się ogrodzenie podziwiam z kolei nagrobki w zakładach kamieniarskich czekające na swoich ostatecznych właścicieli. Jeszcze bezimienne, w przeróżnych aranżacjach i formach, czekają na klientów. Każdego dnia dwa razy dziennie doznaję refleksji nad tym, co nieuniknione czeka każdego z nas.

Nie popadam w pesymizm. Ot, po prostu taka „życiowa” czy raczej „ostateczna” droga do pracy. Często mijam te miejsca patrząc, ale nie widząc. Znacie zapewne to uczucie, kiedy macie otwarte oczy, ale one błądzą po bezdrożach wyobraźni. W zasadzie to się już nawet oswoiłam z finalnym zakończeniem naszego żywota i „marmurową” rzeczywistością.

Pewnego dnia stwierdziłam, że kwiatowe dekoracje zdobiące nagrobki są monotonne i w ogóle nie widać w nich jakiś nowych trendów i inspiracji. Standardowe wieńce i bukiety nie zmieniają się od lat. Tak jakby umarły, a czas dla nich stanął w miejscu. Czy to z powodu ich „ostatecznego” przeznaczenia?

I wtedy zaprojektowałam w myślach, a potem zrealizowałam pomysł nieszablonowej dekoracji. Na regulowanej gumce przykleiłam kwiaty w ulubionych kolorach mamy, bo to ona stała się pierwszą właścicielką mojego prototypu. Możliwość dopasowania długości powoduje, że można zahaczyć ten wianek o rogi nagrobka o różnych rozmiarach. Oczywiście są płyty tak skonstruowane, że umieszczenie takiej dekoracji nie będzie możliwe, ale tutaj też mam pomysł, który na razie jest w fazie koncepcyjnej.

Wianek przecina na skos płytę nagrobka, jest mocno ukwiecony, stabilny i odporny na podmuchy wiatru. Może być skomponowany z ulubionych kwiatów pochowanej osoby. Nie wiem czy podoba się mojej mamie, ale trochę nie ma wyjścia… Jestem przekonana, że mnie niewidzialnie wspiera, nawet w artystycznych szaleństwach.

Zwrócę się więc do żyjących. Jestem bardzo ciekawa jak Wam się podoba. Może to mój sposób na życie? Oczywiście, do czasu, gdy stanie się to, co nieuniknione…

Łatwiej lekko pisać, niż lekko przejść przez życie, ale razem jest znacznie łatwiej. Zapraszam więc do wspólnej podróży przez codzienność. Znajdziecie tu chwilę wytchnienia, dużą dawkę optymizmu i wiele inspiracji. Pokazuję jak wielką moc ma siła pozytywnego myślenia, a także jak dostrzegać efekty uboczne trudnych decyzji i niesprzyjających zdarzeń.

Leave a Reply