Bezpieczeństwo

Samobójstwa – ostatni skok

Różne przyczyny, jedna myśl. Fala desperacji, kropla rozsądku. Nurt Wisły to jedno z najczęściej wybieranych miejsc na akt samobójczy. Czy ktoś ma prawo przerwać ostateczną decyzję?

Ulga i satysfakcja – to uczucia towarzyszące policjantom, którym udało się uratować ludzkie życie. Nie dociekają przyczyn podjęcia takiej decyzji. Nie analizują stadium depresji. Nie jest ważny wiek. Bez znaczenia jest płeć. Liczy się ŻYCIE.

Aktualne dane statystyczne dotyczące samobójstw można znaleźć na stronie internetowej Policji www.policja.pl wchodząc w zakładkę „Statystyka”, dalej „Wybrane statystyki”, dalej „Zamachy samobójcze”. Znajdziemy tam bardzo szczegółowe informacje z każdej komendy wojewódzkiej Policji w kraju na temat m.in.: grupy wiekowej, dnia tygodnia, miejsca popełnienia samobójstwa, sposobu i powodu popełnienia samobójstwa, stanu cywilnego, wykształcenia.


To nasz obowiązek – krótko podsumowuje sierż. sztab. Grzegorz Pastryk, od 12 lat patrolujący niesforne wody największej polskiej rzeki. Pamiętam może pięć udanych akcji, kiedy zdążyliśmy z udzieleniem pomocy. Wymazuję z myśli te, które się nie powiodły oczywiście z naszego punktu widzenia.

Czas na wagę życia

Powodzenie akcji ratowniczej zależy od wielu czynników. Najważniejszy jest czas. Szybkość powiadomienia o zdarzeniu jest w tej sytuacji decydująca. Oczywiście istotne są również okoliczności i miejsce. Policjanci dodają coś jeszcze – łut szczęścia.

Zdarzenie ze stycznia. Miałem nocną służbę – wspomina G. Pastryk. Godzina 20.36. Dyżurny przekazał informację, że na Moście Świętokrzyskim przebywa dziwnie zachowujący się mężczyzna. Informacja napłynęła od naszego kolegi, który po służbie, przejeżdżając swoim samochodem, zauważył młodego człowieka przy barierce. Miał przeczucie. Zawrócił. Był w stałym kontakcie z dyżurnym i przekazywał dokładne informacje. Zatrzymał auto. Nie zdążył nawet podejść do młodego desperata, kiedy ten skoczył do wody. Byliśmy już w drodze. Poduszkowcem mknęliśmy po Wiśle. Bieżące dane przekazywał nam dyżurny. Dzięki temu szybko zauważyliśmy ciało bezwładnie unoszące się na powierzchni wody. Chłopak płynął z głową pod wodą. Od momentu zgłoszenia upłynęły 2 minuty. Błyskawicznie wyciągnęliśmy go na powierzchnię. Był nieprzytomny, bez oddechu. Podjęliśmy reanimację. Przywróciliśmy oddech, ale nie odzyskał przytomności. Wracaliśmy na komisariat, gdzie czekało już Pogotowie Ratunkowe. Cały czas sprawdzaliśmy czynności życiowe mężczyzny. Gdy dobiliśmy do brzegu został przetransportowany do karetki. Teoretycznie nasza rola się zakończyła, ale potem dowiadywaliśmy się czy przeżył. Odpowiedź brzmiała TAK.

Trudno opisać słowami uczucie, które pojawia się słysząc taką odpowiedź. Jest mieszaniną ulgi, satysfakcji, zadowolenia, dobrze spełnionego zadania, ale też refleksji nad kruchością życia.

Właściwie dlaczego?

fot. Michał Całusiński

Specjaliści z Wydziału Psychologów Komendy Stołecznej Policji definiują akt samobójczy jako zachowanie samodestrukcyjne prowadzące do biologicznej śmierci, które może mieć charakter gwałtowny lub stopniowy, jest zatem próbą zabójstwa wymierzoną przeciwko sobie.

Pomijając osoby chore psychicznie (ze zdiagnozowaną, bądź nie, jednostką chorobową) przyczyny popełniania samobójstw wiążą się nierozerwalnie z odczuwaniem przez człowieka beznadziejności, bezradności bądź chwilowym polepszeniem nastroju w stanie depresji. Samobójstwo może być wówczas ostatecznym rozwiązaniem problemów, ostateczną zemstą, uporaniem się z życiem, stałym sposobem na tymczasowy problem, przejęciem kontroli w sytuacji, kiedy się ją straciło. Samobójstwa popełniają zatem osoby w kryzysie, w akcie tym upatrując rozwiązania często jedynego i ostatecznego.

Osoby dokonujące samobójstwa poprzez skok z mostu kierowane są tymi samymi pobudkami, ale też niewątpliwie spektakularnością związaną z wybraną metodą i być może również jej dużą skutecznością. Próba taka może być w niektórych sytuacjach chęcią zwrócenia uwagi medialnej, społecznej na swój problem, taką specyficzną manifestacją!

Cichy bohater

Pojawia się w trybie natychmiastowym. Jest przyjazny, pomocny, wyrozumiały. Unika słowa „NIE”. Nigdy nie kłamie. Uważnie słucha i nie przerywa. To negocjator, który nigdy nie działa w pojedynkę. Minimum 3-osobowe zespoły wyszkolonych negocjatorów robią wszystko, aby odciągnąć desperata od popełnienia samobójstwa. To tylko jedna z wielu sytuacji, kiedy podejmują najtrudniejszy dialog, w którym stawką jest życie.

Do każdego przypadku należy podejść bardzo indywidualnie – tłumaczy koordynator stołecznych negocjantów nadkom. Artur Zaleski. Przed dwoma laty wraz z policjantami z Komisariatu Rzecznego kilka razy jeździliśmy do tej samej osoby. Okoliczności były bardzo zbliżone. Zdesperowany mężczyzna pod wpływem alkoholu czterokrotnie próbował odebrać sobie życie. Za każdym razem rozmowa przebiegała inaczej, a my używaliśmy innych argumentów. Można zaryzykować stwierdzenie, że na każdego jest sposób, ale nie ma dwóch tych samych zdarzeń, choćby dotyczyło to tej samej osoby.

fot. Michał Całusiński

Na klapie munduru nadkomisarz Zaleski ma charakterystyczną plakietkę, na której widnieje napis „Po pierwsze człowiek„. Tak można w najprostszej formie wyrazić rolę i zadania negocjatorów. Robią to dobrowolnie, poza swoimi służbowymi obowiązkami. Najczystsza forma bezinteresownej pomocy, ale bardzo zobowiązująca, a jednocześnie wyczerpująca. 17-osobowy zespół stołecznych negocjatorów bez przerwy dyżuruje zgodnie z harmonogramem. Są czujni całą dobę. Zawsze gotowi przerwać swoje zajęcia i udać się na miejsce zdarzenia.

Nie ma argumentu, który tłumaczyłby odebranie sobie życia. Używamy całego wachlarza sposobów i rozmów psychologicznych zmierzających do likwidacji zagrożenia. Działamy z przekonaniem i wiarą. Nie mamy żadnych wątpliwości, że zawsze trzeba podjąć tę próbę i zrobić wszystko, bo przecież „człowiek jest najważniejszy” – mówi nadkomisarz Artur Zaleski.

Kiedy jest za późno

Zawsze rodzi się pytanie „czy zrobiliśmy wszystko?” – zwierza się sierż. szt. Grzegorz Pastryk. To nieprzyjemne i smutne chwile, kiedy wyławiamy martwe ciało. W trakcie mojej 12-letniej pracy na „rzecznym” nie raz przeżyłem takie sytuacje. Przyzwyczaiłem się do wielu rzeczy i widoków, ale za każdym razem spada na nas jakieś odium nieszczęścia.
Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale kiedy tygodniami szukamy zwłok w nurtach Wisły czekamy na burzę. Patrol pełniący tego dnia służbę jest prawie pewny, że działania poszukiwawcze zostaną zakończone – mówi G. Pastryk.

Niezawodni

Pytamy ponownie – czy ktoś ma prawo przeszkodzić komuś w odebraniu sobie życia? Tak. Policja. Zawsze. Jest oczywistym, że policjanci rotą ślubowania oraz przepisami prawa są zobowiązani do ratowania zdrowia i życia wszystkich ludzi, tak więc sytuacje usiłowania popełnienia samobójstwa (niezależnie od przyczyn i metod jego realizacji) należą do obowiązków służbowych oraz społecznych każdego obywatela zgodnie z zasadami prawa i Konstytucji RP.

Tylko w tym roku policjanci Komisariatu Rzecznego udzielili pomocy czterem osobom, w tym trzem uratowali życie. W 2010 r. uratowali życie dziesięciu osobom (2 kobietom i 8 mężczyznom, w tym 2 dzieci). Ponadto udzielono pomocy siedmiu osobom. W 2009 roku sprawne działanie doświadczonych policjantów i wykorzystanie najnowszego sprzętu doprowadziło do uratowania życia pięciu osobom (2 kobietom i 3 mężczyznom). Siedmiu osobom udzielono pomocy.

Trudno przewidzieć ilu ludzi zdecyduje się ostatecznie przekreślić swoje życie. Wiadomo jednak, że za każdym razem policjanci pośpieszą im z pomocą. Bez względu na pogodę, przyczyny, stadium depresji, wiek i płeć…

Elżbieta Sandecka-Pultowicz

Łatwiej lekko pisać, niż lekko przejść przez życie, ale razem jest znacznie łatwiej. Zapraszam więc do wspólnej podróży przez codzienność. Znajdziecie tu chwilę wytchnienia, dużą dawkę optymizmu i wiele inspiracji. Pokazuję jak wielką moc ma siła pozytywnego myślenia, a także jak dostrzegać efekty uboczne trudnych decyzji i niesprzyjających zdarzeń.

Leave a Reply