Spadam z obłoków
Letnie rozleniwienie udzieliło mi się wyjątkowo, ale wracam na ziemię. Z nowymi pomysłami, doświadczeniami i przeżyciami. Mam nadzieję, że letni wypoczynek również wpłynął na Was zbawiennie i z nową energią powróciliście do swoich stałych zajęć.
Dla mnie terminem granicznym poważnych zmian w organizacji porządku dnia (użyłam slangu wojskowego) jest 1 września, kiedy rozpoczyna się rok szkolny. Wprawdzie wakacje w tym roku trwają o dzień dłużej, bo pierwszy września wypada w niedzielę, ale nowy rok szkolny dla wszystkich rodziców wprowadza precyzyjny rozkład godzin wyjścia – powrotu, wyjazdu – przyjazdu, odwiezienia – przywiezienia, od – do, itd. Dochodzę do wniosku, że to ułatwia życie, wszyscy wiedzą, co i kiedy mają robić, no chyba, że pojawiają się okoliczności nieprzewidziane i ktoś wypada z obiegu. Wówczas trenujemy szybkość podejmowania decyzji, jest również okazja do improwizacji.
Ostatnie dni wakacji warto wykorzystać na błogie leniuchowanie, rozciąganie godzin do granic wytrzymałości, smakowanie wolnych chwil i nicnierobienie. Postanowiłam jednak wcześniej obudzić się z letargu i małymi krokami wejść w rytm twórczej pracy. Spróbuję pisać krócej, ale częściej. W planach mam opisanie wrażeń z podróży po Kotlinie Kłodzkiej, zmaganie się ze specyfiką działania służby zdrowia na przykładzie pracy ortopedów oraz wyjawię znaczenie tajemniczego pojęcia ganglion, czym udowodnię jak na zdrowiu odbija się klikanie w klawiaturę przez 22 lata.
Elżbieta Sandecka-Pultowicz