Uczucia

47 lat temu…

…25 października o godz. 20.35 przyszła na świat dziewczynka. Otrzymała imiona Elżbieta, Krystyna. Dziś, już w okularach, siedzi przed monitorem i pisze kilka słów refleksji. W czasie swojego życia spotkała wielu dobrych ludzi, szczęście często pukało do jej drzwi, a w sercu zagościła miłość. Nie ma jednak róży bez kolców. Bywały dni smutne i zdarzenia, po których zostały blizny. Bilans jest jednak na plus!

Co roku zamieszczam ten urodzinowy tekst, ale rośnie cyfra w tytule, inne również nachodzą mnie refleksje, a same urodziny też inaczej przebiegają. I po wielu latach musiałam zmienić w czołówce fragment dotyczący okularów.

Tak, tak. Przyszedł ten dostojny czas, kiedy do czytania muszę już wkładać okulary. Na początku bardzo mnie krępowały, ale pozbyłam się już zahamowań, bo to konieczność. Odczuwam ulgę sięgając po nie podczas wieczornego czytania.

Mój urodzinowy dzień miło zaczął się już o świcie. Od najbliższych otrzymałam w prezencie ulubione zielone perfumy Chloe, szyprowo-kwiatowy zapach, który niesie ze sobą wspomnienie z dzieciństwa. Wychowywałam się na wsi, a przyjazdy siostry mojej babci, która mieszkała we Francji były w owych siermiężnych czasach w Polsce, czymś więcej niż egzotyczną podróżą. Ciocia Maria była po prostu osobą z innej planety. Wszystko wokół niej wirowało, kolory, suknie, korale, perfumy. W czasach PRL była egzotycznym ptakiem, który osiadał od czasu do czasu w małym domu na wsi. Te perfumy pozwalają mi zatapiać się w miłych i zwiewnych wspomnieniach z okresu dzieciństwa. Mam również namiastkę luksusu, który kiedyś niewątpliwie był kojarzony z Francją.

W pracy życzenia od koleżanek i kolegów sprawiły, że dzień upływał mi w spokojnej i miłej atmosferze. Od mojej najbliższej koleżanki otrzymałam prezent, który wzruszył mnie do łez. Był ucieleśnieniem tego, o czym najbardziej tęsknię, a jednocześnie jakimi tematami męczę ją na co dzień. Otóż bardzo często biadolę, że nie stać mnie na dalekie podróże, a serce rwie się do świata. Koję swoje potrzeby serią programów telewizyjnych „Świat z góry” na kanale Planet+. Ileż ja już krajów nie zwiedziłam siedząc przed telewizorem. Jak w każdej baśni wyobrażam sobie, jak to cudownie jest za siedmioma górami i siedmioma morzami…

Miejscem, które najmocniej zachwyciło moją światową koleżankę była Teneryfa. Otrzymałam więc na dobrą wróżbę inspirator podróżniczy po Teneryfie oraz malutką, ręcznie malowaną, oryginalną miseczkę prosto z tej pięknej wyspy. Teraz kawałek tej egzotycznej porcelany zdobi mój stół jadalny i pozwala przenieść się myślami na Wyspy Kanaryjskie.


Po południu zostałam natomiast zaproszona przez córkę na ambitne kino w warszawskim „Muranowie”. „Parasite” został nagrodzony w tym roku Złotą Palmą w Cannes za najlepszy film i doskonale reprezentuje – mało mi znaną – kinematografię Korei Południowej. Nieprzeciętne kino, nieszablonowe, zaskakujące, refleksyjne, chwilami bardzo cierpkie, oby nie powiedzieć drastyczne. Możemy w tym filmie doskonale obserwować dwie klasy bogatych i biednych z całą skalą targających nimi uczuciami, pragnieniami, słabościami i kompleksami.

Po tych skrajnych wrażeniach ukoiłam emocje wraz z najbliższymi we francuskiej, przytulnej restauracji Saint Jacques. Po raz pierwszy smakowałam przepiórki w sosie cytrynowym na pieczonym fenkule i karmelizowanej cebuli z musem selerowym i migdałami. Co tu dużo mówić i pisać – urodzinowy dzień rozpoczęłam nutą Francji, a zakończyłam mocnym akordem w postaci francuskich smakołyków. Wieczorny szampan był prawdziwą wisienką na torcie. ?

Oczywiście tradycyjnie odwiedziła mnie moja ukochana Emilia z Pawłem, kiedyś sąsiedzi, dziś mocno z nami zaprzyjaźnieni członkowie „rodziny”. Były kwiaty, domowe wino i świeżo ulepione pierogi. To są dopiero prezenty! Emilia zawsze pozostanie dla mnie wzorem pracowitej pani domu.

Jak co roku, największa impreza odbyła się na Facebooku. Ponad 200 osób przesłało mi piękne życzenia z bukietami kwiatów i tortami. Tyle pięknych słów, które otrzymałam od Was będą mnie trzymać na duchu co najmniej do kolejnych urodzin. Każdemu starałam się podziękować z osobna, ale jeżeli kogokolwiek pominęłam – wybaczcie. Raz jeszcze serdecznie DZIĘKUJĘ!

foto z Syrenką – Marek Szałajski, foto w okularach – Karolina Pultowicz

Łatwiej lekko pisać, niż lekko przejść przez życie, ale razem jest znacznie łatwiej. Zapraszam więc do wspólnej podróży przez codzienność. Znajdziecie tu chwilę wytchnienia, dużą dawkę optymizmu i wiele inspiracji. Pokazuję jak wielką moc ma siła pozytywnego myślenia, a także jak dostrzegać efekty uboczne trudnych decyzji i niesprzyjających zdarzeń.

Leave a Reply