Inspiracje,  Uczucia

49 lat temu…

49 lat temu… 25 października o godz. 20.35 przyszła na świat dziewczynka. Otrzymała imiona Elżbieta, Krystyna. Dziś, już w okularach, siedzi przed monitorem i pisze kilka słów refleksji. W czasie swojego życia spotkała wielu dobrych ludzi, szczęście często pukało do jej drzwi, a w sercu zagościła miłość. Nie ma jednak róży bez kolców. Bywały dni smutne i zdarzenia, po których zostały blizny. Bilans jest jednak na plus!

Co roku zamieszczam ten urodzinowy tekst, ale rośnie cyfra w tytule, inne również nachodzą mnie refleksje, a same urodziny też inaczej przebiegają. I po wielu latach musiałam zmienić w czołówce fragment dotyczący okularów.:)

Mój przybornik biurowy wykonany samodzielnie z odwróconego opakowania po kilku słoiczkach miodu z Lidla, ozdobiłam wyjątkowym prezentem od koleżanki z pracy.

Bez toastu, ale z poczuciem wolności

Muszę też odwołać się do jednego z większych postanowień w moim życiu – o całkowitym zrezygnowaniu z alkoholu. Mam wiele ciekawych obserwacji z tym związanych i pokonuję kolejne etapy. Jednym z nich jest świętowanie urodzin bez lamki wina czy szampana. Przyłapuję się na tym, że ten zwyczaj, tak mocno wdarł się do naszej obyczajowości i podświadomości, że obchodzenie świąt bez toastu, wydaje się takie bezbarwne i pozbawione radości, a może nawet dziwne. Uwielbiamy celebrować w ten sposób wszystkie radości życia: urodziny, imieniny, chrzciny, wesela, zdane egzaminy, ale nie żałujemy sobie również wtedy, kiedy dotyka nas smutek z powodu oblanego egzaminu, złej pogody, stresów, a nawet podczas stypy. Okazja więc jest zawsze. Uczę się więc nowego życia bez okazji, umiejętności cieszenia się i smucenia bez kieliszka.

Obchodzenie świąt bez toastu, wydaje się takie bezbarwne i pozbawione radości, a może nawet dziwne.

– A dużo łoiłaś? – usłyszałam niedawno od kolegi z pracy. Rozbawiło mnie to dosadne pytanie. Zweryfikowanie kiedy jest tego alkoholu za dużo, a kiedy za mało, dla każdego będzie oznaczało co innego. Z mojego punktu widzenia, wszystko było u mnie normie i granicach przyzwoitości. Moja decyzja jest pewnego rodzaju ćwiczeniem silnej woli, fanaberią, doświadczeniem. Przyznam jednak, że nie jest prosto zrezygnować z łatwego i szybkiego sposobu na rozweselenie i (złudnego przecież) poczucia ulgi.

– Tylko po co żyć? – pyta mnie często przyjaciółka. I ja też kiedyś siebie o to pytałam. Zastanawiam się dziś czy na pewno rozweselacze alkoholowe są sednem życia? Oczywiście, że nie, ale znajdujemy sobie setki wspaniałych wytłumaczeń i wymówek. Można to dostrzec wyłącznie będąc po drugiej stronie barykady, czyli w świecie abstynentów.

Dobrze jest łykać codzienność bez toastu, bo wtedy widzimy i czujemy więcej. Jesteśmy silniejsi, a co najważniejsze uwolnieni. A to daje lekkość, spokój, swobodę i pewność siebie.

Dlatego też urodziny dostarczyły mi nowych wrażeń, wyostrzyły rzeczywistość, wygasiły sztuczne ognie, wytonowały ekspresję. Myślę, że w moim 49-letnim życiu warto jest przeżyć to doświadczenie, demonstrując dorosłość w sposób odwrotny, niż kiedy robi się to podczas 18-tych urodzin, sięgając oficjalnie przy dorosłych po swój pierwszy toast (przynajmniej tak było za moich czasów). Ja swoją dojrzałość uczciłam w tym roku nie sięgając po żaden toast.
Moje refleksje? Dobrze jest łykać codzienność, bo wtedy widzimy i czujemy więcej. Jesteśmy silniejsi, a co najważniejsze uwolnieni. A to daje lekkość, spokój, swobodę i pewność siebie. O zdrowiu nie wspominając.

Pracowity prezent

W tym roku marząc o prezencie urodzinowym postawiłam na swoją pasję i reaktywację bloga, jego odświeżenie i zmianę koncepcji. Nie jest to jednak prezent wyłącznie dla mnie, ale z myślą o Was. To jest kawałek mojej przestrzeni duchowej, część mojego wewnętrznego domu i chciałabym wszystkich ugościć jak najpiękniej. Pozwolić każdemu na chwilę relaksu, przyjemności i wypoczynku. Zadbałam o piękne, wirtualne otoczenie, estetykę treści i fotografii, aby nam się dobrze rozmawiało i czytało.

W meblowaniu mojego blogowego salonu pomagał mi niezłomny i wybitny informatyk Wojtek Równanek, za co mu serdecznie dziękuję. Jak wyglądała nasza komunikacja, którą można porównać do rozmowy małego dziecka z naukowcem i to na dodatek w języku chińskim (tak niestety odbieram zawiłości techniczne), nadaje się na satyryczny tekst, który być może niebawem przygotuję.

Zapraszam Was zatem na moją imprezę urodzinową przez cały rok. Tutaj. Drzwi internetowe zawsze otwarte. Różnorodność tematyczna leży na pulpicie. Bąbelki radości zapewnione. Możemy wspólnie szukać nieoczekiwanych efektów ubocznych różnych wydarzeń w naszym życiu.

Najlepszym przykładem jest moje zdjęcie, na którym nie jestem idealna. Włos mam rozwiany od wiatru, na twarzy kolekcję rozświetlonych słońcem zmarszczek i opryszczkę na ustach po serii wspomnianych dolegliwości gardłowych i spadku odporności. To prawdziwa ja. Niedoskonała, trochę zwariowana, ale przynajmniej uśmiechnięta. To zdjęcie powstało w Zakopanem, taki EFEKT UBOCZNY służbowych obowiązków.

Największa impreza urodzinowa

Jak przystało na czasy, kiedy życie coraz częściej przenosi się do świata wirtualnego, to właśnie tam odbyła się największa impreza urodzinowa. Blisko 200 osób złożyło mi życzenia, którymi będę się delektować przez cały rok. W załączeniu otrzymałam naręcza kwiatów, słodkich tortów, pięknych prezentów. Każdemu osobiście odpowiadałam pieczołowicie przez cały wieczór i następny poranek. Sprawiło mi to wyjątkową przyjemność, bo każdą osobę odtwarzałam w pamięci. To były przecież setki spotkań, pojedynczych, a jednocześnie wspólnych. Chyba rozumiecie co mam na myśli. Każdy odrębnie przybył na moją imprezę, ale dla mnie było to masowe spotkanie.

Dziękuję wszystkim pięknie za to, że zechcieliście poświęcić mi odrobinę chwili pisząc życzenia. Jeżeli kogoś pominęłam w bezpośrednim podziękowaniu, robię to teraz. 🙂

To prezent od Kari prosto z Rygi. Mój ulubiony symbol drzewa z bursztynowymi liśćmi.

Nie ukrywam też, że co roku czekam z niecierpliwością na życzenia od mojego niezwykle utalentowanego kolegi, z którym pracowałam w Radiu Plus. Marek Marecki nie zwiódł mnie i tym razem. Co tu dużo pisać, sami przeczytajcie:

Hellooooo urodzinowo! Elu Ulubiona, nie wiem jak dla Ciebie, ale dla mnie urodziny, to najważniejsze święto w roku. Możesz się z tym oczywiście nie zgadzać, ale przyznasz, że w tym dniu zawsze jesteśmy w rozterce. Z jednej strony nikt nie zwróci straconego czasu. Z drugiej to święto życia i szczęścia, że przecież wciąż się żyje… A dziś jeszcze z mojego punktu widzenia/siedzenia na Wyspach słońce sprezentowało Ci cudowny dzień!
Czego więc życzyć na to, co przed Tobą?
Niech to, co stracone przemieni się w odzyskane, a chore znów będzie uleczone.
Uśmiechów bez liku, bo wtedy słońce masz w oczach. (wiem bo niejednokrotnie sprawdziłem :))
Zamiast czekania na cud, zatracania się w pasji działania i tworzenia.
Życia w zgodzie z własnym sercem. Zawsze!
Marzeń, co potrafią znieczulać na wszystko co trudne, niepojęte i bolesne.
Późnych wieczorów bez niepokoju i rześkich poranków bez wyrzutów.
Nowych wrażeń i szału doznań wartych zawrotów głowy.
Porywów serca odmierzanych rozkoszą drgań bioder i ud.
A kiedy przyjdą gorsze dni (a przyjść muszą) wspierających i kojących ramion kogoś, kto kocha, współodczuwa, zrozumie.
Happy Birthday jednym słowem!

Na co ja odpowiedziałam:

Mareczku, no dałeś czadu w tym roku. Jeszcze ocieram łzy ze wzruszenia szczerego. Tak. Uwielbiam urodziny, ale zauważam niestety, że coraz mniej w nich fajerwerków. Nie wiem czy to wynik mojej kilkumiesięcznej abstynencji (taki kaprys i ćwiczenie silnej woli) czy przygniatający kamień dojrzałości. Chyba najbardziej wzruszyły mnie słowa o tym, że nikt nie zwróci nam straconego czasu. Pytanie czy był stracony? A słowa czekania na cud, co jest u mnie permanentne, rozbawiły mnie Twoją celnością. Tyle pięknych słów mi napisałeś, że będę je roztrząsać i koić się nimi długo. Tym razem przerosłeś samego siebie. Masz nieprawdopodobną swobodę używania słów, skojarzeń i niezwykłą czułość w docieraniu do serca. Marku czekam na Twój tomik poezji, książkę, cokolwiek. To z Ciebie emanuje! I to jeszcze na obczyźnie! Z wdzięcznością dziękuję za każde bezcenne słowo i pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!

Już dziś zapraszam wszystkich na przyszłoroczne urodziny, kiedy strzeli mi 50-tka. Pół wieku życia to szmat czasu. Jeszcze nie wiem, jak je spędzę, ale jestem przekonana, że w Waszym towarzystwie. 🙂

Łatwiej lekko pisać, niż lekko przejść przez życie, ale razem jest znacznie łatwiej. Zapraszam więc do wspólnej podróży przez codzienność. Znajdziecie tu chwilę wytchnienia, dużą dawkę optymizmu i wiele inspiracji. Pokazuję jak wielką moc ma siła pozytywnego myślenia, a także jak dostrzegać efekty uboczne trudnych decyzji i niesprzyjających zdarzeń.

Leave a Reply