Uczucia

Dzień Kobiet 2021 = Dzień Katharsis

Od kilku dni w mediach zaróżowiło się od czekoladek i tulipanów w nawiązaniu do zbliżającego się Dnia Kobiet. Nie wiem, jak Wy, ale ja w tym roku czuję wyjątkowe zmęczenie tym cukierkowym przesłaniem, kiedy sprawy kobiet traktowane są z buta, a same kobiety bite pałką. Zamysłem tego bloga jest życie z pasją, ale trudno mi w tej sprawie wykrzesać odrobinę optymizmu i radości.

Oczywiście mogłabym snuć tutaj miłe opowiastki, jak spędzić miło ten dzień przy świecach w romantycznym wydaniu. Jaką smaczną kolacyjkę przygotować dla ukochanego mężczyzny, jak otulić się atmosferą ciepła, delikatności i czułości. Jednak tym razem aż mnie skręca od tej pudrowej narracji i różowej scenerii. Mam ochotę walnąć w stół, bo jak nigdy czuję w ustach gorzki i cierpki posmak tej kobiecości. Zwłaszcza w kontekście ostatnich wydarzeń uderzających w wolność kobiet, odbierających im prawo decydowania o swojej przyszłości oraz zdrowiu. Celowo unikam słowa aborcji, bo ono jest prowokującym hasłem, mającym konfliktować ludzi, rodzajem sprawdzonej czerwonej płachty, która rozjusza publiczność. Zastanówmy się – kto pełni tu rolę torreadora?

 

Czerwony to symboliczny kolor miłości, który przewija się obecnie na wielu bilbordach w postaci płodu w łonie o kształcie serca czy napisem czerwoną kredką „kochajcie się mamo i tato”. Za tymi niewinnymi reklamami stoją organizacje i stowarzyszenia mające na celu zachętę do skorzystania z hospicjów perinatalnych, czyli takich które w założeniu oferują pomoc rodzicom decydujących się na urodzenie dziecka z wadą wrodzoną. Niewinne słowa pisane dziecięcą ręką „kochajcie się mamo i tato” mają być nawołaniem do ratowania sakramentalnych małżeństw przeżywających kryzys.

Pokazuje to, jak pewne środowiska próbują wywrzeć presję i nacisk na opinię społeczną. Kobiety nadal traktowane są tu jak bezmyślne istoty, słabe i pokorne, potrzebujące ukierunkowania i poprowadzenia za rączkę. Te bilbordowe niewinne serduszka i słodkie dziecięce napisy mają wzruszyć, wzbudzić skruchę, aby bezrefleksyjnie poddać się temu, czego oczekują silniejsi.

 

Powiedzmy sobie szczerze

Do tej pory zawsze starałam się, aby nie zajmować skrajnych pozycji, nie epatować emocjami i agresją, nie wyrażać poglądów politycznych. Jednakże w tej, jak na razie jedynej, konkretnej sprawie, związanej z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, nie mogę i nie chcę pozostać obojętna. Skrajnie religijne poglądy nie mają prawa przenikać do spraw tak delikatnych i osobistych, jak sumienie i narzucać bezwzględny przymus rodzenia. Te dwa odmienne obszary, tj. prawo i religia nigdy nie powinny być ze sobą łączone. Wiara jest czymś znacznie trwalszym i nie do podważenia w obliczu najsurowszej nawet sankcji karnej. Wiara wymyka się paragrafom. Tego naucza kościół i to przykre, że w tej życiowej kwestii idzie na łatwiznę. Zamiast budować silnego ducha u młodych, próbuje osiągnąć swój cel sankcjami karnymi, bo totalnie zaprzepaścił więź z młodym pokoleniem i dokładnie wie, że coś mu bezpowrotnie umknęło. Wybiera więc drogę na skróty, wprowadzając do zapisów prawnych kwestie, które nigdy nie powinny się tam znaleźć. Nie da się ukryć, że to oznaka wielkiej słabości kościoła, o upadku moralnym związanym z pedofilią nie wspominając.

W poszukiwaniu siebie

Pięknymi wartościami w życiu są miłość, wyrozumiałość, szacunek, pokora i tolerancja. Im człowiek dojrzalszy, tym bardziej unika skrajnych postaw. Ostrożnie zajmuje stanowisko, stara się przeanalizować problem pod każdym kątem, zrozumieć każdą ze stron. Im jest bardziej światły i mądry, tym więcej wyważenia w jego osądach. Tego miłosierdzia można byłoby oczekiwać od ludzi wierzących, potrafiących zrozumieć bliźniego. Nic bardziej mylnego.

Przechadzam się więc ulicami Warszawy upstrzonymi macicami oraz zachętami do kochania się i -nie ukrywam – czuję niesmak. Ten przymusowy prezent na Dzień Kobiet udowadnia, że nadal jesteśmy traktowane są przedmiotowo, a bilbordy mają przemówić nam do rozumu.

Jak nigdy dotąd, tegoroczny Dzień Kobiet skłania mnie do zerwania z dotychczasową formułą. Widzę sprzeczność, kiedy panowie wręczają z atencją kwiaty, a jednocześnie aprobują i podpisują w zaciszu swoich gabinetów surowe przepisy pozbawiające kobiet decydowania o sobie. Mam ochotę skończyć z używaniem pojęć „płeć piękna”, albo „słaba płeć”. A dlaczego nie mądra, odpowiedzialna, samodzielna, roztropna. W ten dzień wolałabym świętować niezależność i wolność, jednak nie w otoczeniu przesłodzonych cukierków i oklapłych tulipanów, ale w atmosferze zrozumienia, wsparcia, partnerstwa, szacunku i zaufania.

8 marca i ten wpis traktuję jako formę katharsis, oczyszczenia, uwolnienia się od krzywdzących schematów, sztucznych masek i fałszywej skromności. Coś we mnie pękło już podczas 48 urodzin, kiedy zapadał wyrok TK. Po spontanicznych manifestach widać było, że wiele kobiet postanowiło w niewybredny sposób przemówić po męsku, bo tylko w ten sposób można odnieść zamierzony cel. Wyczuwało się wielką siłę i zjednoczenie tysięcy kobiet, jakiej trudno szukać w naszej historii. Wierzę, że ta niezwykła energia będzie nam towarzyszyć nie tylko od święta i w czasie protestów, ale przez wszystkie dni każdego roku. A zamiast kwiatka otrzymamy pełne prawa.

 

Łatwiej lekko pisać, niż lekko przejść przez życie, ale razem jest znacznie łatwiej. Zapraszam więc do wspólnej podróży przez codzienność. Znajdziecie tu chwilę wytchnienia, dużą dawkę optymizmu i wiele inspiracji. Pokazuję jak wielką moc ma siła pozytywnego myślenia, a także jak dostrzegać efekty uboczne trudnych decyzji i niesprzyjających zdarzeń.

Leave a Reply