Gdzie szukać śladów Chojnowa w Warszawie?
Niedawno odwiedziłam po raz pierwszy Muzeum Historii Żydów Polskich. Wśród bogatej ekspozycji odnalazłam mój rodzinny Chojnów. Nie był to jedyny akcent chojnowski, który przewinął się w czasie mojej wizyty.
Muzeum Historii Żydów Polskich znajduje się na warszawskim Muranowie, na terenie byłego getta. Należy do jednej z najnowocześniejszych tego rodzaju placówek w kraju. Sam budynek jest oryginalną budowlą, nagradzaną i podziwianą nie tylko przez architektów. Wewnątrz znajduje się ciekawie zaaranżowana, multimedialna wystawa poświęcona historii Żydów na ziemiach polskich, począwszy od roku 960, po współczesność. Zajmuje około 4,2 tysiąca metrów kwadratowych powierzchni. Nie ma zbyt wielu eksponatów, ale sposób przedstawienia treści historycznych jest godny podziwu. Pasjonaci tematu mogliby tu spędzić co najmniej kilka dni.
Od ubiegłego roku nazwę muzeum uzupełniono o słowo POLIN, co w języku jidisz znaczy Polska, a po hebrajsku oznacza „tutaj spocznij”. Przypisano temu również legendę, jakoby z nieba został zesłany znak w postaci kartki z napisem „Po lin”, czym tłumaczy się masowe osiedlanie Żydów w Polsce.
Oglądając wystawę, na mapie przedstawiającej skupiska żydowskie w 1507 roku, dostrzegłam Chojnów. Miasto znajdowało się wówczas na terenie dawnego Królestwa Czeskiego. Pierwsze wzmianki pojawiają się jednak już znacznie wcześniej, bo w 1320 r. Informacje na ten temat można znaleźć na stronie internetowej Wirtualny Sztetl (http://www.sztetl.org.pl). Czytamy tam, że największy rozrost wspólnoty żydowskiej nastąpił w XIX w. W Chojnowie w 1867 r. w mieście mieszkało 105 Żydów. Zajmowali się handlem, a także rzemiosłem i bankierstwem. Wśród nich byli właściciele fabryki – Lachmann i Ohnstein posiadający wytwórnię musztardy przy ul. Reja. Od początku XX w. liczebność gminy zaczęła się zmniejszać. Po Nocy Kryształowej, z 9 na 10 listopada 1938 r., synagoga znajdująca się przy dzisiejszej ul. Małachowskiego została zaadaptowana na salę gimnastyczną. I tak pozostało do dziś…
Chojnów przypomniał mi o sobie w jeszcze inny sposób. – Dzień dobry pani Elu – usłyszałam za plecami oglądając wystawę. W pierwszej chwili nie poznałam. To był mój instruktor jazdy z Chojnowa, którego nie widziałam 16 lat! Wraz z rodziną przyjechał na kilka dni zwiedzić Warszawę, w tym muzeum Polin. Spotkanie sprawiło mi ogromną niespodziankę. Pamięć o rodzinnym mieście raz jeszcze ożyła.
Spacerując ulicami stolicy zawsze zastanawia mnie ile cegieł z Chojnowa posłużyło do odbudowy stolicy? Innymi słowy, ile jest Chojnowa w Warszawie? Wspominam wówczas niezwykłe opowiadania śp. Pani Kinach, podczas lekcji w SP Nr 1, o powojennej historii miasta. Z ogromnym żalem mówiła o licznych budynkach niszczonych przez Rosjan, z których cegły jechały potem w stronę Warszawy. Smutno robiło się wtedy na sercu. Poniemieckie tereny były przez lata traktowane po macoszemu. Zresztą sami przesiedleńcy marzyli o powrocie w swoje rodzinne strony, wierząc, że są tu tylko na chwilę. Musieli jednak pokochać nową ziemię. Kolejne pokolenia już bez obciążeń i wspomnień czują się tu, jak u siebie, pielęgnując i upiększając swoje otoczenie. Na prawdziwą odbudowę trzeba jednak kolejnych lat pracy i pieniędzy. Nie chcą tego zrozumieć osoby odwiedzające Dolny Śląsk, które wyrażają wiele niepochlebnych opinii o ludzkich zaniedbaniach i niszczeniu obiektów. Co można wtedy poczuć w sercu? Dolnoślązacy ubolewają podwójnie. Jeśli zatem odwiedzicie Warszawę, szukajcie śladów Chojnowa, nie tylko w muzealnych salach. Wiele pięknych kamienic nosi bowiem ducha naszego miasta.
Elżbieta Sandecka-Pultowicz
Na podstawie książki: Chojnów, [w:] Borkowski M., Kirmiel A., Włodarczyk T., Śladami Żydów. Dolny Śląsk, Opolszczyzna, Ziemia Lubuska, Warszawa 2008, ss. 18–19.