Halka – tajemnica kobiecości
Ten element kobiecej garderoby może kiedyś był praktycznym dodatkiem do sukienki, ale już dawno został zepchnięty do podziemia modowego. Dla mnie stanowi miłe wspomnienie związane z babcią i mamą, a także niepotrzebnym dodatkiem ubraniowym. Dopiero niedawno przez lata poszukując jakiegoś sposobu na ukrycie dekoltu w zbyt wyciętych, letnich sukienkach odkryłam moc skromnej i zapomnianej halki. Nie tylko rozwiązałam swój problem, ale doświadczam innych fascynujących zalet tego modowego wynalazku. Halko, kocham cię!
– Sto lat na to czekałam! – mogłabym powiedzieć – jak w znanej reklamie telewizyjnej, a właściwie to 49. Tak długo zajęło mi odkrycie tego, co kobiety wiedziały już od dawna, że halka to dyskretna i wielofunkcyjna część garderoby. W mojej podświadomości ten skrawek materiału zapisał mi się we wspomnieniach związanych z babcią i mamą. Nigdy nie pozwoliły sobie na przemykanie przez dom w bieliźnie, ale w halce już tak. Wszystkie halki, które pamiętam były w kolorze cielistym, dość proste, wykonane z syntetycznych materiałów. Zapewne bardziej zamożne kobiety nosiły halki jedwabne, ale ja pamiętam te dostępne w przeciętnym sklepie w czasach PRL.
Słynne rajstopy i płyn „K”
Halka miała za zadanie nie dopuścić do elektryzowania się sukienek. Przynajmniej jako dziecko zapamiętałam tę jedyną jej praktyczną funkcję. Nic nie wyglądało gorzej od sukienki przyklejającej się niemiłosiernie do nóg i pośladków. W czasach mojego dzieciństwa, czyli latach 80-tych rozpoczęła się era tanich ubrań syntetycznych i szorstkich rajstop.
Przed kompromitacją związaną z elektryzowaniem ubrań ratowało wówczas upranie odzieży w płynie „K”. Ktoś pamięta jeszcze? Nie mam pojęcia do czego nawiązuje ta nazwa, ale może do „K”, jak kobieta, a może przewrotnie „K”, jak komuna? Tak czy inaczej płyn „K” był wybawieniem. Jeżeli w ferworze prac domowych nie udało się wypłukać w nim ubrań, wtedy stosowano inny trik. Nalewało się do ręki odrobinę płynu i smarowało po rajstopach, co było jakimś kompromisem.
O ile sięgam pamięcią halki stopniowo wychodziły z mody. Sukienki były szyte z lepszych materiałów, pojawiła się lycra, rajstopy też przeszły rewolucję. Ostatnim tchnieniem ery halek były jeszcze tzw. półhalki, czyli bieliźniana spódnica. Potem w mojej świadomości halki na długo odeszły w niepamięć…
Efekt dużego biustu
Czy taki dekolt może sprawiać problem? To zależy. O ile może być atutem na plaży czy randce, to na co dzień może przysparzać kłopotów. W pracy łatwo go ukryć w chłodnych miesiącach, ale zakładając wydekoltowane letnie sukienki trudno utrzymać zasady dress code. Kilka moich sukienek było wykluczonych z noszenia do pracy. Stosowałam metodę ukrywania dekoltu pod gąszczem korali, ale to nie było do końca skuteczne. Mam takie dwie sukienki, które założyłam tylko raz podczas wakacji i to kilka lat temu. Nigdy potem nie znalazłam „przyzwoitej” okazji, aby się w nich pokazać. Zabawnie pisząc, nie ma co ukrywać, że z wiekiem coraz więcej rzeczy jest do ukrycia.
Ostatnio triumfy święcą proste, jasne, rozkloszowane sukienki w stylu boho. Mam taki egzemplarz, który wpisuje się w trendy, ale ze względu na przeźroczystość materiału nie nadaje się już do wyjścia na miasto. Nie chciałabym, aby ktoś odebrał to jako prowincjonalność, ale zrozumiał, że kobieta pod 50-tkę ma już swoje wymagania, kaprysy i jako takie poczucie tego, co wypada, a co nie. Biorąc to wszystko pod uwagę zrodził się w mojej głowie pomysł na zakup halki.
A jednak zaścianek
Eh, muszę się do czegoś przyznać. W pewnych sprawach jestem bardzo konserwatywna i praktyczna. Na przykład w kolorze bielizny wybieram wyłącznie czerń albo biel. Pamiętam, jak przez długi czas pani w moim ulubionym sklepie, namawiała mnie na bieliznę w kolorze cielistym, która jest praktycznie niewidoczna pod białymi bluzkami i prezentuje się dużo lepiej. Byłam uparta jak osioł. Uważałam, że najlepszy i uniwersalny jest biały stanik, pasujący do wszystkich jasnych ubrań. Beżowa bielizna wydawała mi się taka przybrudzona. W jakim byłam błędzie… Jak widać, nawet taki uparciuch, jak ja może zostać ucywilizowany. Naocznie się przekonałam, przykładając pod białą koszulę oba rodzaje bielizny, że ta w kolorze cielistym prezentuje się o wiele bardziej korzystnie. Do białej sukienki wybrałam więc beżową halkę.
Halka ze świerków
Bardzo szybko poznałam wiele innych zalet halki. Po pierwsze od czasu mojego dzieciństwa przemysł włókienniczy przeszedł potężną rewolucję. Pojawiło się wiele nowoczesnych tkanin, wielofunkcyjnych i przyjaznych w użytkowaniu. Moja halka jest wykonana z jedwabiu wiskozowego – włókna naturalnego, uzyskanego w wyniku obróbki chemicznej miazgi drzewnej świerków. Materiał ma wiele zalet: oddaje nadmiar ciepła, przepuszcza powietrze, wchłania i oddaje wilgoć, jest hypoalergiczny i antystatyczny (nie elektryzuje się).
Halka pod białą sukienką sprawia, że bielizna nie prześwituje, ale to nie wszystko. Nieoczekiwanie ten skrawek materiału rozwiązał mi inny problem, ten związany z dekoltem. Dobrze dobrana halka dyskretnie zasłania ciało i sprawia, że wycięte pod szyją sukienki można swobodnie założyć do pracy. Co za ulga! Być może niewiele kobiet ma taki problem jak ja, ale do noszenia halki namawiam z jeszcze innych powodów.
W stylu Marlin Monroe
Nie ukrywajmy, że ubranie klei się do wilgotnego ciała, zwłaszcza latem, kiedy na przykład siedzimy dłużej na plastikowym siedzisku. Kobiety do perfekcji opanowały dyskretne poprawianie sukienki podczas wstawania. W tym akcie może nas wyręczyć właśnie halka! Dzięki niej sukienka nie styka się z ciałem i pięknie zachowuje swój fason. Nie straszny jest także letni wietrzyk, który potrafi zawirować niespodziewanie rozkloszowanym dołem spódnicy czy sukienki. Nie każda kobieta chciałaby znaleźć się w takiej sytuacji jak Marlin Monroe, której plisowana sukienka poszybowała w górę, kiedy stanęła na kratce wentylacyjnej metra. Kultowa scena filmowa przeszła do historii kinematografii, ale dla przeciętnej kobiety byłby to scena raczej skandalizująca.
Inspiracja gorącą Turcją
Halka może też pełnić rolę pochłaniacza wilgoci w upalne dni. Zakładanie dodatkowej warstwy ubrań przy +30 st. Celsjusza wydaje się nieracjonalne, ale warto podglądać w tym względzie ludność zamieszkałą w cieplejszym niż Polska klimacie. Nie podróżuję zbyt wiele, ale miałam kiedyś okazję wypoczywać w Turcji. Zwróciłam uwagę zwłaszcza na kelnerów ubranych zazwyczaj w czarne spodnie, białą koszulę z zakasanymi rękawami, pod którą zawsze mieli bawełniany podkoszulek. Ten zestaw nosili praktycznie nawet przy +40 st. C i zachowywali schludność.
Odrobina seksapilu
Nie można zapomnieć o jeszcze jednej funkcji tej delikatnej garderoby. Halka jest strojem niezwykle seksownym, pobudzającym męską wyobraźnię. Kobieta w bieliźnie jest o wiele bardziej zmysłowa, niż wówczas, gdy nie ma na sobie niczego. Potwierdza to rozbudowany przemysł damskiej bielizny i bardzo szeroki wachlarz garderoby intymnej. Halka może też pełnić funkcję atrakcyjnej koszuli nocnej. Wszystko zależy od materiału i fasonu.
Użyłam wszystkich argumentów i wymieniłam wiele zalet halki, aby przywrócić jej dawny splendor. Halka urzekła mnie bardzo. Kontynuuję dobre tradycje mojej mamy, babci i cioci z Francji, której halki były prawdziwymi dziełami sztuki. Z otwartością dzielę się też moim ostatnim odzieżowym odkryciem w nadziei, że któraś kobieta skorzysta z jej niezaprzeczalnych walorów.
foto: portal pixabay oraz Elżbieta Sandecka-Pultowicz
2 komentarze
Ja
Ela – zainspirowałam mnie ta halka:) Spróbuje! Dziekuje
ela
Bardzo mi miło. Polecam serdecznie! 🙂