Jak z menela zostać panem
– Menel – pomyślałam słysząc ostry dźwięk wrzucanego szkła do kosza na przystanku autobusowym. Spojrzałam w jego stronę i pomyślałam, że ledwo rozpoczyna się dzień, a ten już potrafił wypić piwo. I srogo na tej opinii się przejechałam. A wszystko zaczęło się od meczu piłkarskiego.
Był wczesny ranek. Grupka ludzi ustawiła się na przystanku w oczekiwaniu na swój autobus. Dzień wcześniej polscy kibice przeżyli prawdziwy dramat patrząc, jak nasi zawodnicy na meczu z Albanią zostali obrzucani butelkami i puszkami. Może nie często oglądam wydarzenia sportowe, ale czegoś takiego nie widziałam, jak żyję. Złośliwi powiedzieliby, że mało widziałam. Być może. Chamstwo kibiców, bo nie da się tego inaczej określić, przerosło wszelkie granice przyzwoitości. Rzucanie butelkami w zawodników mogło przecież doprowadzić do tragedii. Śmieci leciały praktycznie przez cały mecz.
Największy atak nastąpił po zdobyciu bramki przez naszego piłkarza, w którego stronę poleciał deszcz butelek i puszek. Na szczęście mecz szybko przerwano, ale zamiast decyzji o zakończeniu tego hańbiącego wydarzenia, zarządzono dokończenie rozgrywek. W żaden sposób nie podziałało to prewencyjnie na publiczność, która kontynuowała swoje rzuty, a ekipa sprzątająca nie mogła nadążyć ze zbieraniem odpadów. To niepojęte, aby dopuścić do wznowienia tego spektaklu, ale silniejsze okazały się widać milionowe kontrakty reklamowe.
Czy to jest jeszcze sport?
Piłka nożna jest najpopularniejszym sportem, ale także najdziwniejszym. Jak to możliwe, że miliony widzów są świadkami faulu, stacje telewizyjne powtarzają tę scenę kilka razy, a sędzia go nie uznaje i odgwizduje dalszą grę. Nawet nieudolna próba wprowadzenia porządku w tej kwestii, czyli możliwość przerwania meczu przez sędziego na okoliczność przejrzenia powtórnie tej sekwencji na monitorze, nie potrafiła zlikwidować tej dziwnej praktyki, gdzie jest on jedyną wyrocznią wbrew temu, co widać gołym okiem.
W jakiś niewytłumaczalny dla mnie sposób kibice, po chwili narzekania, oglądają dalej to śmieszne widowisko. Transfery zawodników w tej dyscyplinie sportu też osiągnęły poziom absurdu. Przecież to zwykły handel ludźmi w imię prawa i to za grube miliony. Ale kibicom się podoba, oglądają, a interes świetnie się kręci.
Mój uraz do piłki nożnej ma swój początek u zarania mojego życia. Futbolu nienawidzę od urodzenia. Dosłownie – od urodzenia. Tę historię mama opowiadała mi wielokrotnie. Podczas mojego porodu lekarz tak bardzo spieszył się na mecz piłkarski, że złamał mi obojczyk. Ile w tym prawdy nie wiem, ale jest pewne, że urodziłam się ze złamanym obojczykiem. Urazu do lekarzy nie mam, ale futbolu chyba nigdy nie pokocham.
Czerwona kartka dla mnie
Wróćmy jednak do mojego menela, który o świcie wrzucił z hukiem butelkę do kosza na przystanku. Po chwili znowu rozległ się hałas tłuczonego szkła. Kolejna butelka wylądowała w koszu.
Teraz z nieukrywanym niesmakiem spojrzałam w jego stronę. To był brodaty, szczupły, starszy pan ubrany w dresowe spodnie i sportowe buty. Miał na sobie cienką ortalionową kurtkę, a na głowę nałożony kaptur. Na ramionach spoczywał plecak. Był schludny i czysty. Patrzyłam dłuższą chwilę jak grzecznie przystanął przy koszu. Chodził sobie potem w tę i z powrotem, przystając na chwilę, aby wznieść się delikatnie na stopach. Nie wyglądał jak menel. Miał pogodną twarz. Dopiero po chwili spostrzegłam, że w palcach obraca korale różańca.
– O rany! – zrobiło mi się wstyd. Zrozumiałam, jak bardzo skrzywdziłam w myślach tego pana, który w osobliwy sposób pokazał swoją klasę. Taki efekt uboczny na stadionowe chamstwo. Może zareagowałam mocniej, bo było to kolejnego dnia po skandalicznym spotkaniu piłkarskim. Pan zrobił taki dobry uczynek. Tak po prostu. I może to jest najlepszy sposób na chamstwo i zanieczyszczanie otoczenia. Zamiast narzekać, krytykować i marudzić – wystarczy się schylić i podnieść śmieć. Dla swojego dobrego samopoczucia, dla estetyki, dla środowiska.
Złota butelka dla pana
Podobnie zachował się na wspomnianym meczu nasz bramkarz. Nie widać było tego na kamerach, ale prawdopodobnie Szczęsny podniósł jedną z wielu butelek rzuconych w jego stronę, odwrócił się do publiczności i wypił łyka wody w akcie podziękowania. Szczerze pisząc, podziwiam… I to bardzo. Normalnie człowieka szlag by trafił na takie zachowanie. Zresztą taką samą tolerancją wykazał się Lewandowski pochodząc bliżej do tłumu w geście proszącym o zaprzestanie. Nie posłuchali. Rzucali dalej.
Ja nie wiem czy piłkarze dostają coś na uspokojenie nerwów, ale chyba zabrania to klauzula antydopingowa. Może to jest wynik doskonałej pracy psychologów. Tak czy inaczej bardzo podziwiam opanowanie nerwów. A panu, tak jak dla najlepszego piłkarza należałby w nagrodę wręczyć złoty but, a może raczej złotą butelkę.