Kolarstwo – pasja w stylu retro
Studia prawnicze pozwalają mu ze swobodą poruszać się w gąszczu paragrafów, ale zamiast togi wybrał niebieski mundur. Na co dzień dba o bezpieczeństwo pasażerów metra, a ciężar odpowiedzialności rozładowuje wyjątkową pasją. Aspirant Artur Chwiłka jest zapalonym kolekcjonerem wszystkiego, co wiąże się z historią kolarstwa.
Dwa kółka w stylu retro
Jako dowódca grupy rozpoznania minersko-pirotechnicznego w Komisariacie Policji Metra Warszawskiego odpowiada za bezpieczeństwo pasażerów. Każda pozostawiona walizka czy torba może stanowić potencjalne niebezpieczeństwo, dlatego każdy taki przypadek jest traktowany z należytą ostrożnością. Wymusza to zastosowanie wszystkich procedur obowiązujących w takich sytuacjach. Dla pasażerów oznacza to problemy komunikacyjne, bo na czas sprawdzenia zamyka się stację metra. Dla policjantów z kolei to szereg czynności mający za zadanie identyfikację pozostawionego bagażu przy pomocy specjalistycznego sprzętu, specjalnie wyszkolonego psa oraz ewentualną neutralizację. W ubiegłym roku decyzją administratora warszawskiego metra przeprowadzono ponad 60 ewakuacji pasażerów. Okazuje się, że liczba takich zdarzeń z roku na rok rośnie.
– Trudno znaleźć sensowne wyjaśnienie przyczyn takiego stanu, ale biorąc pod uwagę ewentualne zagrożenie terrorystyczne, każdy pozostawiony bagaż uruchamia lawinę czynności. Musimy nasze działania wykonywać z niezwykłą precyzją, a to wymaga uwagi oraz czasu. Na lotniskach wprowadzono przepisy karania pasażerów, którzy pozostawili bagaż bez opieki. Za taką lekkomyślność Straż Graniczna może wystawić mandat w wysokości 500 zł. Jak na razie takie sankcje nie obejmują pasażerów metra, ale to przecież w ich interesie leży pilnowanie swoich bagaży i nienarażanie innych na utrudnienia komunikacyjne. Warto w takich sytuacjach skorzystać ze specjalnego, żółtego telefonu znajdującego się na każdej stacji i zgłosić pozostawienie bagażu. Ułatwi to wszystkim służbom podjęcie stosownych działań – mówi asp. Artur Chwiłka, który od 13 lat służy w Policji.
Od kapsla do wyścigów
Stres i napięcie związane z odpowiedzialnością w pracy, stołeczny policjant niweluje niezwykłą pasją. Od kilku lat gromadzi wszystko, co wiąże się z historią kolarstwa.
– Zaczęło się bardzo niewinnie od bardzo popularnej w latach 80. gry w kapsle. Wypełnione plasteliną i oznaczone flagami różnych państw symbolizowały zawodników. Ku rozpaczy ojca namiętnie wycinałem miniaturki flag państwowych z bezcennej w owych czasach encyklopedii. Urządzaliśmy wyścigi na asfalcie i w piaskownicy. Wygrywał ten, kto za pomocą najmniejszej liczby pstryknięć przekroczył linię mety. To były również czasy wielkiej popularności kolarstwa. Cała Polska śledziła przebieg poszczególnych edycji Wyścigu Pokoju czy Tour de Pologne. Sportowymi bohaterami byli wtedy: Ryszard Szurkowski, Stanisław Szozda, Lech Piasecki, Czesław Lang i Joachim Halupczok. Ich zmagania, poświęcenie i wielkie zwycięstwa zawładnęły uczuciami tysięcy kibiców. U mnie ten zachwyt trwa nieprzerwanie do dziś – mówi Artur Chwiłka.
Złoty Jaguar od Królaka
Kolejnym krokiem do rozwijania kolarskiej pasji stał się złoty Jaguar, który kupił ojciec naszego policjanta. Dwukołowe cacko zostało nabyte od Stanisława Królaka, pierwszego polskiego zwycięzcy Wyścigu Pokoju w 1956 r. Warto dodać, że polski rower Romet Jaguar Special zadebiutował podczas tego wyścigu.
– Mój ojciec używał tego roweru przede wszystkim do jazdy do szkoły, a nie podziwiania. Dla mnie natomiast jest dziś jednym z najcenniejszych eksponatów. Nie tylko z powodów historycznych, ale także sentymentalnych. To był początek mojej zbierackiej pasji. Zacząłem gromadzić wszystko, co wiąże się z tą wspaniałą dyscypliną sportu.
Obecnie asp. Artur Chwiłka ma w swoich zbiorach wspaniałą kolekcję około 200 proporczyków klubów sportowych i wyścigów kolarskich, zwycięskie puchary oraz modne w owych czasach kryształy, medale zawodników, ich stroje, czapki, kaski typu banan, rękawiczki, szarfy kolarskie, a także okolicznościowe wpinki do klapy marynarki. Zbiory uzupełniają książki, fotografie, filmy, znaczki pocztowe i drukowane plakaty z wyścigów kolarskich. Najważniejszymi składowymi kolekcji są natomiast rowery, których jest ponad 40. Najstarszy to unikatowy Bałtyk R15 z 1949 r., a także wspomniany Jaguar oraz Huragany w różnych wersjach z lat 60. i 70, Romety Speciale i Supry. Są rowery w wersjach szosowych, torowych i przełajowych.
Wyszukać, kupić i odbudować
Dzięki swojej pasji asp. Artur Chwiłka zdobył nowe umiejętności. Stał się po trochę konstruktorem i mechanikiem. Rowery, które do niego trafiają, są w różnym stanie. Wymagają konserwacji, a często uzupełnienia w niezbędne elementy. I tu właśnie rozpoczyna się prawdziwa łamigłówka. Do rowerów trzeba odnaleźć oryginalne części, co jest niezwykle czasochłonne. Odtworzenie oryginalnego modelu zajmuje często kilka miesięcy, a nawet lat. Brakujące elementy policjant zdobywa od rodziny, znajomych, na giełdach, targach, a także aukcjach internetowych. Na przykład jednoślad Bałtyk kompletował przez trzy lata. Wiele bezcennych rzeczy policjant uratował przed zniszczeniem i wyrzuceniem do śmietnika, a rowery przed wysłaniem do huty.
– Po prostu dałem się wkręcić – żartuje Artur Chwiłka. Swoim zainteresowaniem udało mi się zarazić kilka osób, w tym mojego komendanta. Znajomi dopingują mi w gromadzeniu kolejnych składowych kolekcji. Zdobyłem wielu nowych przyjaciół, również zapalonych pasjonatów. Przeżywamy razem nasze hobbystyczne sukcesy. Nikogo już też nie dziwi, że zawsze noszę przy sobie korroplex, czyli najbardziej skuteczny odrdzewiacz.
Majsterkowanie przy rowerach jest dla Artura Chwiłki najlepszą odskoczną od codzienności i stresów. Leczy wszystkie bolączki i uspakaja myśli. Jak sam przyznaje, potrafi całkowicie się zatracić, a wtedy czas przestaje mieć znaczenie.
Wyścigi retro
Pasja nie kończy się jedynie na gromadzeniu eksponatów do kolekcji. Artur Chwiłka chętnie jeździ na rowerze, ale oczywiście w stylu retro. Trasy wyścigów przemierza na zabytkowym rowerze w oryginalnym stroju kolarskim. Wzbudza oczywiste zainteresowanie widzów, ale nie ukrywa, że jazda na dawnym sprzęcie wymaga o wiele większych umiejętności i kondycji.
Udało mu się zgromadzić elitarną grupę pasjonatów dawnego kolarstwa i wystartować wspólnie podczas kolarskiego kryterium ulicznego w Warszawie pod nazwą Memoriał Stanisława Królaka. W tym roku będzie to już trzeci wyścig na kolekcjonerskich jednośladach. W planach jest również zorganizowanie pierwszego wyścigu retro Polonica w Opolskiem, trasą prowadzącą przez wieś Niwki, gdzie urodził się Joachim Halupczok.
– Najwięcej przeżyć dostarczył mi wyścig retro L’Eroica we włoskiej Toskanii, który skupia pasjonatów dawnego kolarstwa z całego świata. To jeden z najtrudniejszych i najbardziej kolorowych retro wyścigów, który odbywa się na białych kamienno-szutrowych drogach. Zasadą jest, że uczestnicy mogą startować na rowerach wyprodukowanych przed 1989 r. Różnorodność i oryginalność pojazdów oraz strojów zawodników sprawia, że jest to fascynujące widowisko. Pośród tysięcy kolarzy przejechałem w jeden dzień, z prędkością na zjazdach sięgającą 60 km/h, ponad 140 km po bardzo zróżnicowanym górzystym terenie.
Kurs na muzeum
Zbieractwo ma to do siebie, że nie tylko wymaga dużo wolnej przestrzeni, ale także akceptacji najbliższych. Artur Chwiłka ma to szczęście, że rodzina podziela jego zainteresowania. Wprawdzie był moment, kiedy kilkanaście zalegających w salonie rowerów utrudniało codzienne funkcjonowanie, z czasem znalazło się inne rozwiązanie.
– Przyznam, że żona przeganiała mnie trochę z moją kolekcją, tym bardziej, że ciągle wzbogacam swoje zbiory. Przenosiłem się do garażu, pokoju na parterze, aż w końcu wybudowałem odpowiednie lokum i trzymałem tam swoje rowery. Tylko jeden pozostał w salonie i honorowo zawisł na ścianie, bo jest moim ulubionym specjalnym biało-czerwonym kadrowym Specialem. U córki zaszczepiłem jazdę na rowerze, natomiast mój syn większe zainteresowanie okazuje kolekcjonerstwu. Mam nadzieję, że będzie kontynuował rodzinne tradycje, tym bardziej, że podjąłem już kroki do utworzenia muzeum historii kolarstwa.
Wszystko zaczęło się od Zlotu Byłych Kolarzy, organizowanego na torze kolarskim w Pruszkowie. Tam przygotowano wystawę-retro. Kolarskie pamiątki przyciągnęły duże grono zainteresowanych, a największe wrażenie wywarły na dawnych zawodnikach. Pojawiły się nawet łzy wzruszenia, bo wielkim przeżyciem jest odnaleźć dawne pamiątki i spotkać pasjonata, który pieczołowicie je gromadzi i przechowuje.
– Zaprzyjaźniłem się z wieloma kolarzami, którym kiedyś tak mocno dopingowałem. Każde takie spotkanie i rozmowę rejestruję. Dźwięki i nagrania filmowe stanowią potem część wystawy, która dzięki temu ożywa. Dawni zawodnicy chętnie dokładają coś do mojej kolekcji, albo godzą się mi sprzedać ciekawe eksponaty.
Pomysł utworzenia muzeum spodobał się władzom Polskiego Związku Kolarskiego. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, nowe muzeum zostanie otwarte już w przyszłym roku. Obecnie trwa proces archiwizacji całej kolekcji. Zaangażowali się w nią dwaj pasjonaci kolarstwa, z którymi Artur Chwiłka nawiązał kontakt w trakcie kolekcjonerskiej wymiany. Z niecierpliwością czekamy na wielkie otwarcie i już dziś zapraszamy do nowego muzeum na mapie Mazowsza.
Materiał opublikowano w Stołecznym Magazynie Policyjnym
One Comment
Les Korcala
Piekna pasja i historia polskiego kolarstwa I rowerow. Dziekuje za wyszegulniony opis pasji i zycze dalszychnsukcesow kolekcjonowania polskiej histori kolarskiej.
Podczas lat 70 bylem czlonkiem klubu kolarskiego w Krakowie, Crcovia pod dyrekcja swietnych trenwrow : Kupczaka oraz Mandy
Pozdrowienia z Montany
Leszek Korcala