Motocyklem przez życie
To on nakreślił jej przyszłość. Najpierw przyniósł smutek, aby potem dać radość i poczucie sensu życia. Starszy sierżant Katarzyna Nykiel jest jedyną policjantką w garnizonie, która jeździ motocyklem. Jej warkocz wystający zza kasku nie pozostaje obojętny dla kierowców. Trudno się dziwić, że wzbudza ich zainteresowanie, a jednocześnie ogromną sympatię.
Policjantka: st. sierż. Katarzyna Nykiel
Staż w Policji: 4,5 roku
Jednostka: V Sekcja Kontroli Ruchu Drogowego WRD KSP
„Kasia – cudowna dziewczyna. Super policjantka” – usłyszałam jeszcze przed wywiadem. Umawiając się telefonicznie na spotkanie, usłyszałam jej ciepły głos w słuchawce. Nie miałam wątpliwości, że poznam osobę o wyjątkowo pozytywnej energii. Uroda i nieschodzący z jej twarzy uśmiech, tylko to potwierdziły.
Już po krótkiej rozmowie okazało się, że ta wewnętrzna radość Kasi wynika z jej trudnych doświadczeń. Wie, jaką wartość ma zdrowie i życie. Jest pokorna wobec tego, co przynosi los i lubi powtarzać „zawsze coś jest po coś, żeby miało ciąg dalszy”. Wstrząsającym przeżyciem dla całej rodziny był wypadek motocyklowy brata. Do zdarzenia doszło nie z jego winy, ale został poważnie ranny. Lekarze byli zmuszeni amputować mu nogę. To zdarzenie zaważyło niemal na całym życiu Kasi. Właśnie wtedy postanowiła, że zrobi wszystko, aby nigdy nie dopuścić do podobnych zdarzeń. Jej marzeniem było dostanie się do Policji. Dzięki ogromnemu wsparciu rodziny dziś z powodzeniem pełni służbę w stołecznej „drogówce”.
Polna droga
Kasia wychowała się w malowniczym Julianowie koło Kutna. Wiejskie życie nauczyło ją dyscypliny, szacunku do pracy innych i pokory wobec natury. – Liczne obowiązki powodują, że nie ma się czasu na wylegiwanie czy siedzenie przed komputerem – mówi Kasia. Może to właśnie tłumaczy jej niezwykłą, jak na swój wiek, mądrość i rozsądek, którym kieruje się na co dzień. Trzyma się prostych zasad, ma zdrowe podejście do wielu spraw i ogromne zrozumienie dla innych. Z domu wyniosła radość, dzielenie się uśmiechem i szczęściem. W rodzinie ma wsparcie i poczucie, że zawsze może na nią liczyć.
Dwa kółka
– Bakcyla jazdy motocyklem zaszczepił we mnie brat. W domu zawsze były dwa kółka: romet, MZ-ka, komar. Jeździli tata i mama, nawet babcia. Swój pierwszy osobisty jednoślad kupiłam przed czterema laty. Honda CBR600 rocznik ’93 jest w różowym kolorze i mam do niej ogromną słabość – przyznaje Kasia. Praca w policyjnym patrolu zmotoryzowanym była tylko kwestią czasu. Od razu chciała się dostać do stołecznego garnizonu. Jej marzenia pokryły się ze służbowymi obowiązkami. Jeżdżąc przez 12 godzin Hondą CBF1000 dba o bezpieczeństwo na drogach, reaguje na wykroczenia, informuje, a także prowadzi kontrole drogowe, w tym stanu trzeźwości kierowców. Kiedy wymaga tego sytuacja zabezpiecza miejsce zdarzenia. Styka się z różnymi reakcjami ludzi. Wie, że trzeba niezwykłej cierpliwości, aby profesjonalnie przeprowadzić interwencję. Kierowcom udzielają się często ogromne emocje. Policjant nie może im ulec. Powinien rzeczowo ocenić sytuację, prawidłowo zastosować przepisy prawa i podjąć dalsze niezbędne czynności.
W swojej służbie widziała sporo wypadków. Najgorsze są te z udziałem dzieci. Dokładnie pamięta miejsca, godziny i daty.
– Widok poszkodowanych dzieci potrafi złamać największych twardzieli. Musimy być silni psychicznie. Tego uczy nas każdy dzień służby. W innym razie nasza praca nie miałaby sensu. Jesteśmy właśnie po to, aby pomagać ludziom, wyjaśniać przebieg najbardziej tragicznych zdarzeń, a następnie pociągać winnych do odpowiedzialności. W naszej profesji musimy umieć zachować zimną krew. Pomaga nam w tym doświadczenie, a także umiejętność zachowania dystansu i oddzielenia pracy od życia osobistego.
Szkoła jazdy
– Wiele nauczyłam się służąc w patrolu zmotoryzowanym. Nie tylko lepiej jeżdżę na motocyklu. Doskonale poznałam topografię Warszawy. Praca pozwoliła mi ponadto inaczej spojrzeć na świat. Nauczyła mnie odpowiedzialności za własne czyny. Przecież wszystko co robimy w życiu ma swoje konsekwencje. Jeśli nawarzymy piwa, będziemy musieli je wypić. Każde zdarzenie, zwłaszcza te mniej przyjemne, trzeba przyjąć „na klatę”, nie obarczając przy tym nikogo wokół. Podejmując interwencję staram się pamiętać o sprawach najważniejszych. Uszkodzony czy zarysowany samochód jest błahostką, przecież to tylko pojazd, natomiast zdrowie i życie mamy jedno – i to ono jest najcenniejsze. Nadszarpniętego zdrowia nikt nam nie zwróci. Kiedy przetniemy materiał, a potem nawet zszyjemy, nigdy już nie będzie już taki sam… – mówi Kasia.
Z wiatrem i pod wiatr
Coraz więcej kobiet jeździ na motocyklach, ale policjantka jest nadal rzadkim widokiem na polskich drogach. Może dlatego wzbudza takie zainteresowanie. – Spotykam się z ogromną sympatią ze strony kierowców, również kobiet. Przez uchyloną szybę wołają: „Tak trzymać!”, „Świetnie pani wygląda”, albo wyciągają kciuk na znak OK. Są to bardzo miłe reakcje ludzi, które nie tylko poprawiają mi humor, ale mobilizują, aby dawać z siebie jeszcze więcej. Nie ukrywam, że bardzo kocham to, co robię. Pracuję w świetnym zespole ludzi. Mogę na nich polegać. W naszej specyficznej profesji wzajemna pomoc, uzupełnianie się i zaufanie są kluczowe. Z niecierpliwością czekam również na inne dziewczyny, które zdecydują się jeździć w patrolu zmotoryzowanym. Choć jest to wymagająca praca ze względu na zmienne i często trudne warunki atmosferyczne, daje ogromną satysfakcję – zapewnia st. sierż. Katarzyna Nykiel.
Kasia z wrodzonym sobie optymizmem patrzy w przyszłość. Jest przekonana o słuszności stwierdzenia, że „nic nie jest tak, jak nam się wydaje, że jest”. Na potwierdzenie tych słów przypomina historię brata, który cudem przeżył wypadek. Kiedy trafił do szpitala, poznał tam dziewczynę, która przychodziła na rehabilitację. Dziś są szczęśliwym małżeństwem i doczekali się małego Marcelka. Kasia trzymając go na rękach czuje, że jest prawdziwym darem nie tylko dla rodziców, ale całej rodziny.
Za horyzont
Kiedy opada cały zgiełk, który towarzyszy jej w codziennej służbie, nie siada na fotel, tylko… tańczy. Robi to podczas gotowania, oglądania telewizji, niemal wszędzie. Jeśli tylko pozwala jej na to grafik służb, biegnie do szkoły tańca, gdzie uczestniczy w zajęciach modern jazz. Jak była małą dziewczynką, marzyła o balecie, ale życie na wsi toczy się w innym rytmie. Takie marzenia, właściwie z góry schodzą na dalszy plan. Teraz ma więcej możliwości. Zabrakło jej odrobiny odwagi, aby wystartować w programie „You Can Dance”. Nie przekreśla jednak tych pragnień, bo stara się iść przez życie tanecznym krokiem.
Elżbieta Sandecka-Pultowicz
foto Piotr Świstak