Uczucia

Ostatnie światło w drodze życia

Dopełniłam swojego przyrzeczenia sprzed lat. Na Cmentarzu Bródnowskim zapaliłam gromnicę – za tych, którzy zginęli na drogach. Robię to od ponad 20 lat, spełniając prośbę nieznajomej kobiety. Jestem jedyną osobą, która w Święto Zmarłych (wolę tę nazwę) idzie przez cmentarz z gromnicą. Już się przyzwyczaiłam do zdziwionych spojrzeń. A wszystko zaczęło się pewnego listopadowego wieczoru…

To było dziwne zdarzenie. Takie, o jakich czyta się w książkach. Do dziś nie mogę znaleźć odpowiedzi na pytanie – dlaczego kobieta, z tłumu stojących ludzi na chojnowskim cmentarzu, wybrała właśnie mnie? Może znała kogoś z mojej rodziny? A może to czysty przypadek? Warto wspomnieć, że stałam wtedy z babcią, której mąż, a mój dziadek zginął potrącony przez samochód.

Tego wieczoru na cmentarzu panował wyjątkowy klimat. Pięknie migotały ogniki, było ciepło, nastrojowo i refleksyjnie. W powietrzu unosił się zapach palonych zniczy. Słabo pamiętam wygląd kobiety, która do nas podeszła. Ja miałam wówczas 18-19 lat. Ona starsza, drobna, niska, ubrana w płaszcz. Grzecznie zapytała czy może nam przeszkodzić i o coś poprosić. Zwróciła się do mnie słowami:

Mam już swoje lata. Nie wiem jak długo będę żyć, ale mam do Pani wielką prośbę. Co roku przychodzę na cmentarz i zapalam gromnicę za tych, którzy zginęli na drodze. Czy mogłaby Pani kontynuować tę tradycję?

Cóż mogłam odpowiedzieć? Zgodziłam się i ze zdziwieniem popatrzyłam na moją babcię. Ponownie odwróciłam głowę w stronę kobiety, ale ona gdzieś rozpłynęła się w ciemności. Po powrocie do domu długo dyskutowaliśmy o tym zdarzeniu. Ostatecznie uznaliśmy, że zgodziłam się na tę nietypową prośbę, więc powinnam dotrzymać słowa.

Minęło ponad 20 lat, a ja co roku kupuję gromnicę i zapalam na cmentarzu 1 listopada. W tym roku był to Cmentarz Bródnowski, gdzie światełka pali się masowo przy figurze Matki Boskiej. Wśród dziesiątek różnokolorowych zniczy ona góruje nad nimi, jedyna – moja gromnica zapalana za tych, którzy stracili swoje życie na drodze.

Próbowałam, pytając się duchownych, zrozumieć sens i znaczenie tego gestu. Bezskutecznie. Jedyne, na co się natknęłam, to stwierdzenie „Gromnica – światło w ostatniej drodze”. Przy czym wiadomo, że gromnica towarzyszy wiernym przez całe życie – od momentu chrztu św., poprzez komunię św., aż do momentu śmierci, kiedy wkładało się ją do rąk zmarłych. Poświęcona 2 lutego w święto Ofiarowania Pańskiego, zwane świętem Matki Bożej Gromnicznej, chroni przed nieszczęściami i kataklizmami. Kiedyś stawiano ją w oknie w czasie wichury lub burzy.

Odnoszę wrażenie, że jej moc w dzisiejszych czasach nieco przygasła. Nie pełni takiej roli w naszych domach, jak dawniej. Tym bardziej niespotykane jest palić ją w dniu Wszystkich Świętych. Swoją misję wypełniam jednak gorliwie przez tyle lat i mam nadzieję przekazać kiedyś ten zwyczaj komuś innemu.

Elżbieta Sandecka-Pultowicz

Pamiętam jeszcze inny wyjątkowy 1 listopada, kiedy w Warszawie przed pięcioma laty awaryjnie lądował boening 767 powracający z Nowego Jorku. Kiedy moja przyjaciółka Edit wspierała mnie po śmierci mamy, jeszcze wtedy nie wiedziała, że jej mama była w śmiertelnym zagrożeniu. CZYTAJLot życia.

Łatwiej lekko pisać, niż lekko przejść przez życie, ale razem jest znacznie łatwiej. Zapraszam więc do wspólnej podróży przez codzienność. Znajdziecie tu chwilę wytchnienia, dużą dawkę optymizmu i wiele inspiracji. Pokazuję jak wielką moc ma siła pozytywnego myślenia, a także jak dostrzegać efekty uboczne trudnych decyzji i niesprzyjających zdarzeń.

Leave a Reply