Ludzie,  Uczucia

Pani Eugenia

Nie znam jej i prawdopodobnie nigdy już nie zobaczę. Będę jednak pamiętać zwykły poranek w przychodni zdrowia. Zderzenie dwóch kobiet, dwóch pokoleń i dwóch odmiennych poziomów kultury. Wygodnie poczułam się w tłumie i nie odważyłam się zareagować. Do dziś czuję niesmak.

Zastanawiam się, dlaczego tak mnie poruszyła ta historia? Dlaczego chcę o tym napisać? Ktoś inny przeszedłby nad tą sprawą obojętnie, a mnie męczy od kilku dni. Widać taki charakter. Wrażliwy, ale bez gwałtownej reakcji. Dobrze, że mogę przelać swoje emocje na klawiaturę…

Zwykły poranek w przychodni zdrowia. Państwowej zresztą, a to już istotna kwestia. Wprawdzie wyremontowana, wypachniona, nowoczesna. Na ścianach marmur, a w rejestracji nowoczesne przeszklenia i oświetlenie. Telefon najnowszej generacji, którego słuchawkę podnosi się może kilka razy i wyłącznie w godzinach popołudniowych. Dobre wrażenie zmylić może również młoda obsługa w białych fartuszkach. To wszystko, co można zaliczyć na plus. Niestety siła złej, polskiej tradycji jest tak silna, że kolejne pokolenie recepcjonistów traktuje pacjentów w sposób daleko odbiegający od wysokich standardów, żeby nie powiedzieć chamski.

Stanęłam w kolejce, aby zarejestrować się do lekarza. W gronie „kolejkowiczów” z prawie 40-tką na karku byłam najmłodsza. Rozglądając się wokół, do mojej świadomości zaczęły powoli docierać beznamiętne słowa recepcjonistki. Jak z filmu Bareji na żywo. Młoda dziewczyna z tonem skrzekliwej filmowej 50-latki odpowiadała z niechęcią: Nie ma miejsc. Mówię wyraźnie? Nic na to nie poradzę. Nie wiem. Do kogo? Dopiero za dwa miesiące. Powtarzam: Jest tylko jeden lekarz! Prowadziła w ten sposób merytoryczne dialogi, podczas, gdy kolejka rosła i rosła…

Nagle poruszenie stojących wzbudziła starsza kobieta, która chciała na świstku otrzymać TYLKO pieczęć przychodni. Zaczęło się. Tłum szybko zareagował. Nie widzi Pani, że kolejka. Ja też tylko po pieczątkę, a stoję. Pani nie może? Co za człowiek?! Stanie taka i nic sobie z tego nie robi!

Kobieta ze zdziwieniem popatrzyła na wszystkich i odrzekła. Bez przesady. Potrzebuję tylko pieczątki. Chyba nie będzie z tym problemu? – popatrzyła na gderliwą recepcjonistkę.

Dziewczyna dostosowując się do oczekiwań stojących powiedziała Nie widzi Pani, że teraz załatwiam kogoś innego? Po chwili sięgnęła po jej kartkę i z łaską „klepnęła” pieczęć. Napięcie wzrosło. Kobieta złożyła kartkę, schowała do torebki, ale na jej „Do widzenia” nikt nie odpowiedział.

Zwróciłam uwagę na siwowłosą staruszkę o lasce, która przycupnęła na fotelu. Siedzisko było za nisko usadowione, więc postanowiła na stojąco czekać na swoją kolej. Kiedy zbliżyła się do okienka z łagodnością przywitała się i zapytała o wolny termin do kardiologa. Recepcjonistka krzyknęła, przyjmując widocznie założenie, że wszyscy starsi ludzie są głusi. Do końca roku nie ma miejsc!

– Jak to? – zmartwiła się staruszka. Lekarz kazał mi zgłosić się we wrześniu, więc jestem. Niestety nie mogłam połączyć się telefonicznie – powiedziała ściskając karteczkę z zapiskami od lekarza.

– Nie rozumie Pani. Nie ma zapisów do końca roku! – usłyszała zza szyby.

– To co ja teraz ma zrobić? – zapytała bezradnie. Zapadła głucha cisza. Cała kolejka zastygła, a z odrętwienia wyrwał wszystkich opryskliwy głos

– Mówię! Koniec numerków do końca roku.

To kiedy ja się mam zgłosić? – próbowała grzecznie doradzić się młodej Pani w białym fartuszku.

– Kiedy będzie nowa umowa z NFZ!

Czyli kiedy? – bezradnie próbowała czegokolwiek dowiedziać się starsza Pani.

– A skąd ja mam wiedzieć! – to usłyszeli chyba wszyscy w całej przychodni. Kolejkowicze zaczęli buczeć między sobą. Nie wiadomo czy w obronie staruszki, czy z niecierpliwości. Nikt się jednak głośno nie odezwał. Recepcjonistka ignorowała wszystkich patrząc beznamiętnie w monitor komputera. Mijały cenne sekundy. Staruszka zrozumiała, że w tej sprawie niczego się więcej nie dowie. Poprosiła o wydanie karty do innego specjalisty. I znowu rozległ się krzyk zza supernowoczesnej szyby

– Nazwisko!

Eugenia (…) – zabrzmiało jak z krainy łagodności. Kobieta odwróciła się lekko w stronę stojących i z uśmiechem dodała W tym roku skończyłam 91 lat. Komuś z kolejki wyrwało się

– Tylko pozazdrościć. Czy naprawdę jest czego? – zastanawiałam się. W powietrzu czuć było duże napięcie i nerwowość. Nikt jednak nie zareagował na skandaliczne zachowanie młodej recepcjonistki. Tłum zamilkł. Wszyscy przesunęli się do przodu, chcąc jak najszybciej załatwić swoją sprawę. Pani Eugenia ukłoniła się grzecznie i wolnym krokiem wyszła ściskając karteczkę od lekarza i swoją laskę. Obok młodej recepcjonistki dosiadł się jej kolega. Jakaś Pani zbliżyła się do okienka.

Czy mogę o coś zapytać?

Jeszcze nie włączyłem komputera! – burknął. Akurat tego zza lady nie było widać. Dalej wszystko toczyło się znanym, utartym torem. Wychodząc z przychodni wyminęłam na chodniku Panią Eugenię. Tak spieszyłam się przecież z powrotem do pracy.

Przez godzinę nie mogłam jednak dojść do siebie. Byłam zdenerwowana. Na siebie. Powinnam się odezwać. To było nieludzkie. W przychodni będę zapewne i to nieraz, ale Pani Eugenii mogę już nigdy nie spotkać…

Łatwiej lekko pisać, niż lekko przejść przez życie, ale razem jest znacznie łatwiej. Zapraszam więc do wspólnej podróży przez codzienność. Znajdziecie tu chwilę wytchnienia, dużą dawkę optymizmu i wiele inspiracji. Pokazuję jak wielką moc ma siła pozytywnego myślenia, a także jak dostrzegać efekty uboczne trudnych decyzji i niesprzyjających zdarzeń.

Leave a Reply