Inspiracje,  Kultura,  Ludzie,  Tradycje

Pisanki – dawne tradycje wielkanocne

Moje prababki i babki malowały pisanki woskiem, a ja po bardzo długiej przerwie przywróciłam ten rodzinny zwyczaj. Nie było łatwo, brak wprawy i kilka nieprzewidzianych wpadek, utrudniło mi ich wykonanie. Jednak ostatecznie udało się przygotować oryginalne pisanki. A wszystko dzięki mojej koleżance z pracy, która nieoczekiwanie przyniosła mi kopę jajek.

Najwięcej dawnych tradycji świątecznych przetrwało w domu rodzinnym mojego taty. Wigilia to prawdziwie długi ceremoniał zwyczajów, trwających od świtu do nocy, o czym pisałam w grudniu. Wielkanoc jest pod tym względem znacznie skromniejsza, ale jedna tradycja przetrwała w równie dobrej kondycji.

Jajka prosto od kur

Wszystko zaczęło się od mojej koleżanki z pracy, która ma gospodarstwo i przyniosła od swoich wyhodowanych niosek, kopę naturalnych jajek. Pamiętałam z opowieści taty, że właśnie takie najlepiej nadają się do malowania woskiem. Moja koleżanka nie chciała żadnej zapłaty, więc wtedy pomyślałam, że mogłabym odwdzięczyć się w nietypowy sposób czyli wręczyć jej pisanki.

Od 25 lat przechowuję skrupulatnie specjalne narzędzia do malowania pisanek i przez ten długi czas czekały na swoją wielką chwilę. Kiedy byłam dzieckiem, kilka razy próbowałam malować jajka, ale to niezwykle czasochłonne zajęcie i przez wiele lat nie miałam wystarczającej motywacji, aby kontynuować tradycję. Aż do tego roku.

Wschodnie korzenie

Czy to ze względu na mój zaawansowany wiek (w tym roku 50-tka 😊), czy próba odreagowania po pandemii, a może refleksje związane z wydarzeniami w Ukrainie sprawiły, że sięgnęłam po małe pudełko z narzędziami do malowania. Dodam, że mój ojciec jest repatriantem, urodził się w granicach ówczesnej Polski, a dziś terenach Ukrainy. Może to przez ten sentyment postanowiłam odtworzyć dawne tradycje.

EFEKTEM UBOCZNYM
podziękowań za nietypowy prezent jest przywrócenie dawnych tradycji rodzinnych, a także oryginalna dekoracja wielkanocnego stołu

Przechowujemy przecież w genach jakieś umiejętności po przodkach, trzeba tylko impulsu, aby je uruchomić. Mam nadzieje, że tak stanie się z moją córką. Nie była teraz zbytnio zainteresowana malowaniem pisanek, ale odtworzyłam dokładnie to, co robił mój ojciec, kiedy byłam młodsza. Malował pisanki, mimochodem omawiając na głos każdy krok i przekazując w ten sposób tajniki tego procesu. Nosiłam te informacje w sobie nieświadomie, aż zdecydowałam się zastosować je w praktyce dopiero teraz.

Jak zrobić pisankę?

Trzeba przygotować jajka, najlepiej nie te sklepowe, ale takie bezpośrednio od gospodarza, czyste i posiadające naturalną powłokę. Nie należy jajek myć, ani przecierać, bo w tych miejscach trudno będzie nakładać wosk, a kolorowa farba nie pokryje dokładanie tej powierzchni. Przed malowaniem należy przygotować pszczeli wosk, narzędzia do jego nakładania i zapalić świeczkę. Może to być patyczek z zamocowaną cieniutką rurką na końcu lub ołówek z wkłutą szpilką. Pozwoli to precyzyjnie nakładać wzorki na jajku.

Najpierw nagrzewamy końcówkę narzędzia, chwytamy nią odrobinę wosku, ponownie nagrzewamy i nanosimy wzór. Po wyschnięciu barwimy jajka, a potem rozgrzaną miękką ściereczką ściągamy z nich wosk. Następnie robimy wydmuszki, przekłuwamy wstążeczkę, a jajka przecieramy dla połysku odrobiną oleju lub spryskujemy lakierem do włosów. I gotowe!

Pokłady cierpliwości

Do wykonania takich pisanek trzeba dokładności, cierpliwości i mnóstwa czasu. To zajęcie jest w pewien sposób relaksujące, ale niektóre procesy okazały się dla mnie bardzo trudne. Na przykład ostatni etap, polegający na przeprowadzeniu przez wydmuszkę dość sztywnej, ale ładnej wstążeczki, okazał się kłopotliwy. Otwory w jajku zaczęły się kruszyć i całą operację należało wykonywać niezwykle delikatnie. Oczywiście nie obyło się bez wpadek. Raz, umalowane woskiem jajko, wysunęło mi się z ręki i stłukło z hukiem. Straty w jajkach pojawiły się również na etapie przeciągania wstążeczki. Jednak dzięki temu jestem bogatsza o nowe doświadczenia. A jak powstaje pisanka? Obejrzyj poniższy filmik.

Pisanki wręczyłam w podziękowaniu mojej koleżance do udekorowania stołu wielkanocnego (czytaj też: Wielkanoc – dekoracja na stół). Może nie są idealne, ale zrobione z serca, takie prawdziwe handmade. Mam też wielką satysfakcję, że utrwaliłam dawne rodzinne zwyczaje, a to wartość bezcenna.

Wesołych Świąt!

Łatwiej lekko pisać, niż lekko przejść przez życie, ale razem jest znacznie łatwiej. Zapraszam więc do wspólnej podróży przez codzienność. Znajdziecie tu chwilę wytchnienia, dużą dawkę optymizmu i wiele inspiracji. Pokazuję jak wielką moc ma siła pozytywnego myślenia, a także jak dostrzegać efekty uboczne trudnych decyzji i niesprzyjających zdarzeń.

5 komentarzy

  • Dorota

    Było w tym roku bardzo jajecznie i w ogóle to pyszne są jajka na wielkanocnym stole razem z żurkiem i białą kiełbaską. A co do gromnicy to ja mam jeszcze po mojej babci, jest już do połowy wypalona ma chyba już około 50 – tki. Traktuję ją jak coś szczególnego, zawsze służyła nam w czasie burzy jako ochrona przed piorunami. Trzymajcie się. Cześć.

  • Dorota

    Było dużo jajecznego i w ogóle było bardzo jajecznie 😁👍, bo szczególnie na Wielkanoc smakują najlepiej a co do gromnicy to ja mam jeszcze taką prawdziwą zabytkową mogę śmiało tak to nazwać bo ma już chyba 50 lat, jest wypalona do połowy i ma taki piękny wizerunek Matki Bożej. Zawsze w czasie burzy i trwogi babcia i moja mama zapalały gromnicę i odmawialiśmy „Pod Twoją Obronę”. Zawsze nas obroniła. To mi zostało do tej pory, zaufanie do MB i dobrze, cieszę się z tego. Pozdrawiam serdecznie i cieszę się że w ogóle jeszcze komuś się chce takimi tematami zajmować. 👍😁🙋. 🌻🌹

    • ela

      A dziękuję, rzeczywiście chce mi się zajmować takimi tematami:) To ciekawe sprawy dla fanów dawnych tradycji i wierzeń, z których wiele przetrwało do dnia dzisiejszego. Moją gromnicę, ręcznie wykonaną z pszczelego wosku, ustawię w honorowym miejscu. U mnie nie było tradycji zapalania gromnicy w burzę, ale w mojej rodzinie zrodziła się inna tradycja. Piszę o tym zawsze 1 listopada. Otóż przed laty złożyłam obietnicę pewnej nieznanej kobiecie, która zwróciła się do mnie we Wszystkich Świętych z prośbą, abym zapalała gromnicę na cmentarzu za tych wszystkich, którzy zginęli na drodze. I wypełniam gorliwie tę obietnicę od wielu lat. Jestem jedyną osobą, która zapala gromnicę na cmentarzu 1 listopada i oczywiście mam nadzieję, że podobnie jak malowanie pisanek woskiem i tę tradycję przejmie po mnie moja córka. Otrzyma jaki widać pokaźny spadek 🙂 Pozdrawiam serdecznie!

  • Dorota

    Po pierwsze to takie koleżanki od prawdziwych, szczęśliwych kur to prawdziwy skarb 👍😁, a po drugie to na Podkarpaciu pisze się pisanki taką samą metodą 👍😁. Bardzo ładne wyszły, dobrze że są jeszcze tacy ludzie dzięki którym także i mnie przypomniało się dzieciństwo. Wesołych Świąt Wielkanocnych życzę wszystkim. Dorota.

    • ela

      Jajka od szczęśliwych kur nie tylko nadają się na pisanki, ale wybornie smakują. Od mojej wspaniałej koleżanki dostałam dziś w prezencie coś jeszcze bardziej ekscytującego – własnoręcznie zrobioną gromnicę z pszczelego wosku. Unikat – niebawem o niej napiszę więcej. Bardzo dziękuję za dobre słowo w sprawie pisanek, to jest dla mnie bardzo motywujące, tym bardziej, że przywróciłam tę tradycję po bardzo długiej przerwie. Namawiam do wspólnej zabawy, bo takie pisanki można robić przez cały rok. Wszystkiego dobrego, jajecznego! 🙂

Leave a Reply to DorotaCancel reply