Bezpieczeństwo

Potomkowie Sancho Pansy

Słowo „nieudolni” zapadło mi w pamięć, kiedy policjant wyraził się w ten sposób o cywilach pracujących w Policji. 11 listopada przypada Święto Służby Cywilnej, co skłania do refleksji – szczerych, a momentami bardzo odważnych.

Słowo „nieudolni” zapadło mi w pamięć, kiedy policjant wyraził się w ten sposób o cywilach pracujących w Policji. W jego przekonaniu ktoś z ambicjami i gruntownym wykształceniem nigdy nie znalazłby się w takiej organizacji. Rynek pracy oferuje tyle intratnych propozycji, że wiązanie się z tą firmą jest życiową porażką. A jednak…

W Święto Policji nasze koleżanki i koledzy szykują nowe pagony, bacznie obserwują stan konta i nawet, jeżeli próbują ukryć, udziela się im dreszczyk emocji. Tego dnia są symbolicznymi bohaterami, bo tak naprawdę są nimi w czasie akcji, ratowania życia i ścigania przestępców. My nieustannie pozostajemy w ich cieniu. Nie stajemy do szeregu wyróżnionych. Nam przypada rola drugoplanowa, za którą również przyznaje się przecież Oskary. Może jednak nie w tej firmie. O naszym święcie nikt nie pamięta. Nie ma medali, dyplomów, nawet słowa dziękuję. A jednak…

Nasza rola pozwala nam jednak unikać sytuacji zagrożenia, w jakich znajduje się wielu policjantów. Nie będziemy sobie mydlić oczu, że wszyscy ryzykują życiem. Jest spora grupa policjantów tzw. biurkowych, dla których zagrożeniem może być nieumiejętnie trzymany długopis, ewentualnie nagła zmiana „układów”. Co gorsza, w porównaniu do nich, za tę samą papierkową pracę, otrzymujemy jedną trzecią. A jednak…

Nie chcielibyśmy bezpośrednio ścierać się ze światem przestępczym, złodziejami i typami spod ciemnej gwiazdy. Ten półświatek oglądamy zza szyby i znamy jedynie z bardziej lub mniej wybujałych opowieści „kryminalnych”. Przyznajmy się jednak otwarcie, że podobnie jak giermek Sancho z „Don Kichota” Cervantesa jesteśmy tchórzami. Unikamy sytuacji, które zagrażają naszemu zdrowiu, a tym bardziej życiu. Dlatego nie chcemy wkładać munduru. Kosztuje to nas sporo, co szczególnie widać na pasku z finansów. A jednak…

Gramy na drugim planie. Są chwile, kiedy czujemy od przełożonych pozorowany szacunek. Dość często sprawdza się zasada, że najgorszy, ale policjant, jest najlepszy od najlepszego cywila. Jedyną zaletą jest to, że nie można nam wydać rozkazu. Nas można jedynie prosić. Kodeksu pracy nie da się tu naciągać. Czujemy się często odsunięci, pomijani w wielu sprawach. A jednak…

Mamy wspólne sprawy, problemy, małe i większe radości. Chcemy i lubimy być blisko spraw, którymi zajmuje się Policja. Mamy przez to więcej informacji o głośnych sprawach, krwawych morderstwach i zbrodniach, którymi żyje publiczność. Bez takich informacji nie ma przecież dobrego serwisu telewizyjnego czy radiowego. Znając kulisy wielu spraw czujemy się przez to ważniejsi i uprzywilejowani od reszty społeczeństwa. Niestety znamy też brutalną prawdę o zaangażowaniu policjantów, ich kompetencjach i w wielu przypadkach nikłej wyobraźni. Blado uśmiechamy się słysząc od w błysku kamer telewizyjnych, „że użyliśmy wszystkich dostępnych środków i sił… itd.” A jednak?

Lubimy to uczucie podniecenia u osób, którzy pytając nas o miejsce pracy słyszą „w Policji”. „Aaaaaa” – znacząco odpowiadają i pojawia się wtedy u nich taki nieokreślony respekt oraz wyjątkowa ostrożność. Nigdy nie wiadomo przecież, czym tak naprawdę się zajmujemy i jakie mamy możliwości. „Z taką lepiej nie zaczynać” – pomyśli większość. Kiedy jednak ktoś nie kryje się z poglądami i palnie kilka epitetów pod adresem Policji, uzupełniamy naszą wypowiedź – „ale jestem tylko cywilem”. Przejawiamy tu kolejną cechę Sancho, tj. przebiegłość. No cóż, jesteśmy również naiwni jak Sancho. A jednak…

Czujemy się przy Was bezpiecznie, nie tylko w dosłownym tego słowa znaczeniu. Instytucja zapewnia nam bezpieczeństwo socjalne, stabilizację pracy, a także pracę w ściśle określonych godzinach „od – do”, z wolnymi weekendami i świętami. Jeżeli ktoś nie chce „szarpać się” na wolnym rynku pracy, spokojnie wykonuje swoje obowiązki, ma tu jak u Pana Boga za piecem. I choć możemy odczuwać niestrawność na brak logiki w wielu decyzjach, niekiedy wręcz paranoi oraz kiepskiego zarządzania, powoli wtapiamy się w środowisko. Z czasem nasze emocje wyciszają się, powodując, że przyzwyczajamy się do najbardziej absurdalnych reguł. A jednak…

Lubimy pomagać Wam w trudnych sytuacjach i jak Sancho martwimy się o swoich „rycerzy”, nie mogąc od nich odejść. Może się Wam wydawać, że walczycie z wiatrakami, ale ta odwieczna walka będzie potrzebna zawsze. W Don Kichocie piękne jest to, że jemu się nie odechciewa i jako samotny bojownik naprawia świat. Jak jego giermek Sancho towarzyszymy Wam w tej drodze. Jest miejscami wyboista i kręta, a jednak…

Elżbieta Sandecka-Pultowicz

PS. Felieton ten został opublikowany w „Stołecznym Magazynie Policyjnym” Nr 3-4/2009. Być może stał się inspiracją do późniejszych historycznych wydarzeń. Otóż w tym samym roku po raz pierwszy zorganizowano w Komendzie Stołecznej Policji uroczyste obchody Święta Służby Cywilnej. Wyróżnionym pracownikom wręczono okolicznościowe dyplomy, kwiaty, a wpis o wyróżnieniu znalazł się w ich aktach osobowych. Tradycja przetrwała, co mnie – osoby, która bardzo zaangażowała się w tę inicjatywę cieszy niezmiernie.

Łatwiej lekko pisać, niż lekko przejść przez życie, ale razem jest znacznie łatwiej. Zapraszam więc do wspólnej podróży przez codzienność. Znajdziecie tu chwilę wytchnienia, dużą dawkę optymizmu i wiele inspiracji. Pokazuję jak wielką moc ma siła pozytywnego myślenia, a także jak dostrzegać efekty uboczne trudnych decyzji i niesprzyjających zdarzeń.

Leave a Reply