Ptasie figle i prezent mikołajkowy
Bezpośredni kontakt ze światem przyrody jest dla człowieka z gruntu rzeczy korzystny i bardzo wskazany. Trzeba jednak liczyć się z tym, że natura lubi płatać figle. Świat roślin i zwierząt rządzi się swoimi prawami i nie obowiązują w nim zasady savoir-vivre. Miałam właśnie niedawno aż dwukrotne mocne zderzenie z naturą w najczystszej postaci. Czy przesądy się sprawdzają? Przekonałam się w Mikołajki.
Po długiej przerwie spowodowanej pandemią, kiedy jeździłam samochodem, wróciłam do komunikacji miejskiej. Mój przystanek autobusowy jest usytuowany przy murze Cmentarza Bródnowskiego, więc trzeba przyznać, że od samego rana mam bardzo nastrojowo. Skala wrażeń wzrasta, kiedy wsiadam do zatłoczonego autobusu, bo tam też jest nastrojowo, ale pod innym kątem.
Jechałam sobie pewnego dnia do pracy, stojąc w ścisku i dyndając na wszystkie strony. Przypominam sobie, że siedząca obok mnie pani delikatnie odsuwała się ode mnie. Patrzyła w moją stronę kątem oka i wydawało mi się, że jest z czegoś niezadowolona. Starałam się trzymać mocno torebkę, aby nie trącać nią nikogo, co jest bardzo trudne, żeby nie napisać niemożliwe.
Kiedy dojechałam do pracy, padłam zmęczona na krzesło, bo taka jazda „bez trzymanki” potrafi zmęczyć. Spojrzałam na torebkę, która nie wiedzieć czemu miała taką dużą, białą plamę, pięknie rozprowadzoną po całej powierzchni.
Dochodzenie
Zaczęłam analizować. Gdzie ja mogłam zetknąć się z czymś białym? Pomalowana ściana? Nie. Jakiś biały płyn? Nie. Pasta do zębów? Też nie. To musiało się stać od wyjścia z domu do momentu położenia torebki na biurku w pracy. Dłużej się zwlekając, zaczęłam ją czyścić. Próbowałam wodą, płynem do naczyń, płynem do dezynfekcji. Nic. Biała ogromna plama ciągle „ozdabiała” w całej okazałości moją torebkę. – Dobra, pomyślałam jak Scarlett O’Hara – „O wszystkim pomyślę jutro”.
Wzięłam się do pracy i zapomniałam o sprawie do momentu, kiedy zbierałam się z powrotem do domu. Już nie tylko torebka, ale zauważyłam, że też moja kurtka ma białą plamę na rękawie.
Winna
– To ta babka – pomyślałam. Chyba zrobiła mi coś po złości. Jacy ludzie są nieznośni – moje myśli pędziły na oślep. Nie znalazłam wtedy żadnego racjonalnego wyjaśnienia. Plamę wyczyściłam w domu dopiero Vanishem i zrażona do pasażerów zakończyłam ten dzień.
Następnego poranka, nudząc się na moim przystanku w oczekiwaniu na autobus, patrzyłam na czubki moich butów. I nagle TO zauważyłam. Olśniło mnie. Pomiędzy brązowymi liśćmi dębu, a moimi butami była ona. Biała plama, dokładnie taka sama, jak na mojej torebce i kurtce. Zwykła ptasia kupa.
Kac moralny
To dlatego ta pani w autobusie odsuwała się ode mnie. Musiała widzieć, jak rozsmarowuję łokciem tę masę na mojej torebce.
– Jak szybko ją niesłusznie osądziłam – pomyślałam w duchu. Nie tak dawno też pana, który wrzucał butelki do kosza na przystanku – więcej czytaj TUTAJ. Na moją obronę napiszę, że przynajmniej potrafię się do tego przyznać.
Zaledwie kilka dni później ponownie miałam twarde zetknięcie z naturą. Tym razem w drodze z pracy. Czekając na autobus niespodziewanie poczułam coś mokrego na czubku mojej głowy. To coś o barwie zielonkawo-brunatnej spłynęło mi potem po policzku na rękaw kurtki. Tym razem nie miałam żadnych wątpliwości, czym była ta galaretowata substancja.
– Wszyscy na pewno na mnie patrzą i się śmieją – to pierwsza myśl, która mi przebiegła przez głowę. – Co za pech – nie kryłam w myślach złości. Dyskretnie wytarłam chusteczką co się dało, a na pobrudzone włosy wciągnęłam czapkę. To nic, że w autobusie było ciepło. Chciałam zapaść się pod ziemię. Jechałam z nasuniętą niemal po czubek nosa czapką, czując się jak przestępca. W domu pomógł mi szybki prysznic. Z czyszczeniem plamy poszło mi też błyskawicznie.
Jeszcze nigdy w życiu nie zostałam tak hojnie „nagrodzona” przez naturę. Mówią, że jak ptak narobi ci na głowę, to przynosi szczęście i pieniądze. Może coś w tym jest, bo dzień później dowiedziałam się o niespodziewanych dodatkach motywacyjnych w mojej pracy, które wpłynęły na konto dokładnie w Mikołajki. Gdyby to wszystko miało jednak ze sobą jakiś związek, nie obraziłabym się następnym razem na ptaki tak bardzo. Do trzech razy sztuka! A wtedy na pewno zagram w totka. 🙂