Sąsiedzkie zwyczaje
Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, kto zamieszka za ścianą naszego domu. Kiepski traf może sprawić, że będziemy systematycznie nękani. Prawdziwym szczęściem jest mieć miłe towarzystwo, bo dobry sąsiad jest jak najlepszy przyjaciel i najskuteczniejszy policjant. Współpracę międzysąsiedzką można rozwijać również na innych płaszczyznach…
Przyjaźń z naszymi sąsiadami rozpoczęła się od poważnych kłopotów związanych z remontem mieszkania. Umówiona firma zrezygnowała w ostatniej chwili, zostaliśmy z kluczami i gołymi ścianami mieszkania oddanego w stanie deweloperskim. Znalezienie ekipy remontowej z dnia na dzień w maju jest karkołomne. Na dobrych fachowców czeka się nawet rok. I kto się okazał zbawieniem? Najbliższy sąsiad. Otrzymaliśmy kontakty do sprawdzonych majstrów, którzy pomogli nam ujrzeć światło w tunelu i ponownie cieszyć się z nowego lokum. Wspólne urządzanie naszych mieszkań i podobne problemy spowodowały, że stawaliśmy się sobie coraz bliżsi. Pomoc, jaką wtedy otrzymaliśmy, jest do dziś nie do przecenienia.
Tak się złożyło, że sąsiad ma córkę o rok starszą od naszej, więc dziewczynki mogły bawić się do woli. My – dorośli również korzystaliśmy z bliskiego sąsiedztwa spotykając się na integracyjnych „domówkach”. Do dziś żegnając się po spotkaniu urządzamy sobie mały spektakl wyrażając nadmierną troskę o daleką drogę powrotną do domu. „Uważajcie na siebie. Szerokiej drogi!” – żartujemy, bo nasze mieszkania dzieli zaledwie krok.
Co prawda rzadko, ale bardzo lubię, jak mogę pożyczyć sąsiadce jakiś kuchenny produkt. Ostatnio na przykład ocet. Przypominają mi wtedy czasy pomocy sąsiedzkiej z dziecinnych lat, kiedy zawsze czegoś brakowało, bo i sklepy świeciły pustkami. Chodziło się wtedy do sąsiadów po jajko, albo szklankę cukru. W dobie czynnych obecnie niemal od świtu do nocy marketów, takie problemy są sporadyczne. Tym bardziej obecnie odbieram to jako dowód szczególnego zaufania.
Nie zapominamy o sobie w święta. Przychodzimy z życzeniami, a w Boże Narodzenie łamiemy się opłatkiem. Podczas dłuższych wyjazdów zostawiamy sobie klucze, nie tylko z powodu kwiatów wymagających podlewania. To przede wszystkim kwestia bezpieczeństwa i przezorności. Pewnego razu także gryzonia, którego dokarmialiśmy podczas nieobecności sąsiadów. Krwawo się to zakończyło, bo chomik ugryzł męża w palec. Dobrze, że był to „sąsiedzki” zwierzak, bo z własnym mogło być krucho. Ostatecznie chomik przeżył, palec się zagoił.
Niektórych ubawi być może fakt, że 1 stycznia panowie przekraczają demonstracyjnie progi sąsiednich mieszkań, aby zapewnić sobie dobrą wróżbę na cały rok. Najsympatyczniejszy zwyczaj zainicjował nasz sąsiad, który w Święto Kobiet zawsze wpada z kwiatami dla mnie i córki. Od tego czasu nasze sąsiadki również mogą liczyć na życzenia od mojego męża.
W ubiegłym roku organizowano dzielnicowy konkurs „Pochwal się dobrym sąsiadem”. Nie wzięłam w nim udziału, ale już ostrzę pióro, aby zgłosić naszym zdaniem najlepszych kandydatów.
Elżbieta Sandecka-Pultowicz
PS. Szanownych sąsiadów Justynkę, Stasia Rudnik wraz z Dominiką i Bartusiem bardzo serdecznie pozdrawiamy. Sąsiedzi zza ściany.