Siła tradycji
To ona nadaje świętom bożonarodzeniowym wyjątkowego charakteru. Z ogromnym pietyzmem i zapałem staram się wszystkie domowe tradycje utrzymać. To nie tylko podtrzymywanie tożsamości, integracji z przodkami, ale również wzmacnianie więzi rodzinnych. Wigilijny wieczór jest szczególny, ponieważ to właśnie kultywowane przez setki lat zwyczaje czynią ją niezwykłą.
Przyznam, że podtrzymywanie tradycji wigilijnej sprawia mi ogromną przyjemność, ba (!) nawet wzbogacamy ten dzień o kolejne elementy. Może ktoś uzna, że niektóre ocierają się o zabobony, ale jeśli przetrwały setki lat musi być w nich jakaś szczególna moc.
Otóż w moim domu panuje przekonanie, że w wigilię nie należy nikomu niczego pożyczać, a długi starać się wcześniej uregulować. Spotkanie przy stole poprzedza modlitwa, tego dnia wyjątkowo czyniona na kolanach. Na ten czas zapalane są wszystkie światła w mieszkaniu, ułatwiając drogę przybyszowi, dla którego zawsze ustawiane jest dodatkowe nakrycie. Potem następuje łamanie się opłatkiem według zasady od najstarszego do najmłodszego. Po złożeniu sobie życzeń siadamy do wieczerzy. Na stole pali się świeca, wokół której znajdują się potrawy wigilijne. Obowiązkowo smażony karp, którego łuski wkładamy do portfela, a ponadto łuskane orzechy, pierogi ruskie oraz z kapustą i grzybami, barszcz z uszkami, makowiec, babka piaskowa, śledzie, niekiedy kutia.
Pod obrusem leży sianko, a pod każdym talerzem wkładamy monetę, która ma zapewnić dopływ gotówki przez cały rok. Zanim przystąpimy do spożywania kolacji zawsze wypowiadany jest tekst „Zapraszamy wszystkich żywych i umarłych„. Wprowadziliśmy nawet zwyczaj, że mój tata – będący głównym gospodarzem – kroi tego dnia bochenek chleba w tradycyjny sposób, tj. czyniąc najpierw znak krzyża, a potem dzieląc na mniejsze kawałki. Ważne jest, aby nie zakrztusić się podczas jedzenia, bo to bardzo zły znak. Nie należy również popijać w trakcie jedzenia, a dopiero po jego zakończeniu.
Bardzo ważnym momentem jest gaszenie świecy, bo dym skierowany do okna oznacza czyjeś zamążpójście, skierowany do drzwi czyjąś śmierć, a płynący w górę symbolizuje szczęście i powodzenie w nowym roku. Ze względu na to, że na kolację zapraszani są zmarli, ze stołu nigdy nie zabiera się wszystkich potraw, symboliczna część musi zostać do rana. Śpiewanie kolęd nie jest naszą mocną stroną, ale staramy się zanucić kilka. Potem są prezenty pod choinką i miłe spędzanie czasu na rozmowach, oglądaniu telewizji, słuchaniu kolęd.
Mam wielką satysfakcję, że w moim domu przetrwały takie tradycje. Ich podtrzymywanie nie traktuję ze śmiertelną powagą, ale lekko, zdając sobie sprawę, że bez nich święta straciłyby swój urok. Opowiadając o swojej wigilii zawsze widziałam zdziwienie w oczach znajomych. Nie do końca znałam pochodzenie wszystkich zwyczajów, aż do momentu przeczytania książki o dawnych, polskich tradycjach wigilijnych oraz wysłuchaniu wykładu prowadzonego przez etnologa na Bródnowskim Uniwersytecie dla Dzieci, gdzie „studiuje” nasza córka. Wszystko znalazło swoje właściwe korzenie, wytłumaczenie i sens. Mam nadzieję, że moja córka Karolina będzie je pielęgnować, ponieważ to wyjątkowy, jak nie jedyny sposób łączności z naszymi przodkami.
Elżbieta Sandecka-Pultowicz