Spacery z czerwoną torebką – Łazienki Królewskie
Śmiało mogę powiedzieć, że to najpiękniejszy park w Polsce. Na 76 hektarach zaprojektowano przestrzeń, która zaspokoi gusta największej zrzędy. Parkowe ogrody są zróżnicowane: od zaprojektowanych od linijki kwietników, po romantyczne mostki, stawy, kanały i chińskie pergole, po gęstwiny, połacie kwiecistych łąk, czy zaciszne zaułki. Każdy znajdzie tu swój ulubiony kącik. Łazienki Królewskie przez 20 lat wiele mnie też nauczyły, a wystarczyła zwykła obserwacja. Zapraszam na mój ulubiony spacer oczywiście w towarzystwie czerwonej torebki.
Łazienki Królewskie są dostojne nie tylko z nazwy. Zostały zaprojektowane ze smakiem i wyczuciem architektonicznym. Nigdzie nie widać przesycenia, kiczu czy zaniedbania. Mogę się tylko domyślać, jak wiele rąk ogrodników i projektantów krajobrazu tworzy ten najpiękniejszy zakątek Warszawy. Odwiedzam go w pogodę i niepogodę, słońce i deszcz, dla poprawy humoru, jeśli mi smutno i w nagrodę, kiedy świętuję sukces.
Na każdą okazję
Uwielbiam park o każdej porze roku, choć najdłużej zajęło mi pokochanie tego miejsca zimą. Co innego, jeśli drzewa są pięknie oblepione białym puchem, ale kiedy są nagie i pozbawione liści, działały na mnie przygnębiająco. Pewnego mroźnego dnia kilka lat temu zmarła moja mama i nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Ból rozsadzał mnie od środka i czułam, że się wewnętrznie duszę. To był chyba akt desperacji, że wybrałam się do Łazienek Królewskich. Patrzyłam bezwiednie na powykrzywiane drzewa. Żaden liść nie przykrywał ich blizn, zranień i niedoskonałości. Jak nigdy przedtem poczułam się dobrze w ich towarzystwie, bo czułam się podobnie.
Dziś zimowa odsłona parku jest dla mnie tak samo atrakcyjna, jak w pozostałe miesiące. Z uwagą przyglądam się tak bardzo różnym posturom drzew. Konarom prostym i pięknym oraz tym, które doświadczyły silnych podmuchów wiatrów. Widzę w swojej wyobraźni zgarbione postacie, wyciągnięte w rozpaczy ręce-konary, ale także zgrabne sylwetki, tulące się w romantycznym uścisku. Dosłownie wszystko jest wypisane w konarach drzew, trzeba tylko z uwagą im się przyjrzeć.
Parkowa moda
Obserwując parkowe kreacje w trakcie ostatnich 20 lat zauważyłam duże zmiany. Kiedyś do dobrego tonu należało, aby kobiety ubierały sukienki, a mężczyźni koszule lub marynarki. Nie przesadzę jeśli napiszę, że większość kobiet zakładała buty na obcasie. Łazienki Królewskie nadawały ton, nie jest w końcu taki zwykły park, ale obszar, po którym przechadzał się sam król Stanisław August Poniatowski ze świtą. A to zobowiązuje, przynajmniej tak mi się kiedyś wydawało.
Dzisiaj jest zupełnie inaczej. Są oczywiście osoby ubrane niezwykle elegancko, ale większość postawiła na luz i swobodę. Dziś nie drażnią już jak kiedyś dresy i sportowe stroje. Liczy się wygoda, a park jest traktowany jako miejsce do wypoczynku i relaksu. W końcu, kto idzie w szpilkach na spotkanie z przyrodą? Przyznam jednak, że kiedyś nie było to takie oczywiste.
Duże zmiany w modzie damskiej zaszły w czasie pandemii. Kobiety postawiły przede wszystkim na płaskie buty i rzadkością jest dziś osoba na wysokich obcasach. Mnie osobiście te zmiany bardzo przypadły do gustu. Kiedyś na przykład nie wyobrażałam sobie przyjść do pracy (mowa o urzędzie) w adidasach, a dziś chodzę w nich, jak większość innych kobiet. I co ważne, jest to w pełni akceptowane.
Drzewo mocy
Prawdziwą rewolucję w mojej głowie i postrzeganiu przyrody dokonała lektura książki Petera Wohllebena „Sekretne życie drzew” (czytaj: Drzewa – poznaj ich sekrety). To tak, jakbym nagle znalazła się na innej planecie, gdzie poza ludźmi i zwierzętami mieszka społeczność drzewna. Sprawia mi ogromną przyjemność spędzanie czasu w ich towarzystwie, a Łazienki Królewskie zamieszkują przepiękne osobniki.
Można tam podziwiać na przykład ponad 200-letnie okazy jesionów, modrzewi i dębów, a także największe drzewo – topolę białą w części Nowej Oranżerii o średnicy 730 centymetrów. Ja upodobałam sobie dąb usytuowany naprzeciw restauracji Belvedere. Jest potężny, ma piękną sylwetkę i prezentuje się niezwykle okazale. Nie jestem jedyną osobą, która lubi się do niego przytulać. Drzewa ponoć niosą dobrą energię, więc chętnie czerpię dobre fluidy z tego wiekowego dębu.
Majowe nawyki
Maj jest moim ulubionym miesiącem. Rozkwitają drzewa, krzewy i kwiaty, robi się kolorowo i ciepło. Uwielbiam odwiedzać Łazienki Królewskie w czasie kwitnienia bzów. Jest tam wiele różnych odmian, z których każda pachnie inną nutą zapachową.
Najlepszym miejscem do wąchania bzów jest teren wokół fontanny z rzeźbą Jutrzenki. Podchodzę do każdego drzewka i łaknę delikatnych zapachów wszystkich odmian bzów, różowych i białych. Wygląda to trochę dziwnie, ale ja czekam na ten piękny moment cały rok i nic nie może mi przeszkodzić w korzystaniu z uroków tej ulotnej chwili.
Spacer w deszczu
To chyba rodzinne, że uwielbiam spacerować w deszczu. Park staje się wtedy pusty, cichy i urzeka swoim mokrym blaskiem. Z każdą kroplą robi się bardziej wilgotny i pachnący. Czuć zapach ziemi i licznie nasadzonych kwiatów.
Pewnego razu, taki deszczowy spacer przerodził się w prawdziwy potop. Wybrałam się wówczas z mężem na letnią przechadzkę. Początkowo było przyjemnie, ale nieoczekiwanie drobny deszczyk przerodził się w potężną ulewę. Nie mieliśmy się gdzie schować, bo nawet najgęstsze drzewa, przy takiej obfitości wody, przeciekały jak duże sita. Moje sportowe buty w mig zrobiły się ciężkie i były totalnie przemoczone. Chlupotały przy każdym kroku, a o mokrym, pomimo parasolki ubraniu, nawet nie wspomnę. Moje romantyczne nastawienie znikało stopniowo, co znacznie szybciej nastąpiło u mojego męża.
Ledwo idąc w strugach deszczu w kierunku samochodu, nagle ją ujrzeliśmy. Patrzyła na nas ciekawie. Była czujna i niezwykle piękna. Poza nami nikogo nie było wokół. Myśleliśmy, że to jakaś zjawa. To była sarna! W samym środku miejskiego parku. To był urzekający i niespodziewany widok. Dopiero potem dowiedziałam się, że sarna jest stałą i legalną mieszkanką Łazienek Królewskich.
Lek na całe zło
Łazienki Królewskie są dla mnie lekarstwem na wszystkie bolączki, a także potężnym źródłem zasilania w dobrą energię i siłę. Nigdy mnie nie zawiodły. Zawsze przytulają chętnie swoimi wielkimi zielonymi ramionami i sprawiają, że nawet zwykły dzień staje się wyjątkowy i uroczysty.
Jest tu tyle ciekawych przestrzeni i atrakcji, że trudno opisać je w jednym tekście. Łazienkami Królewskimi rozkoszuję się od 20 lat, a i tak nie poznałam dokładnie wszystkich miejsc. To ciągle niekończący się spacer, co sprawia, że od tak wielu lat przyciąga moją uwagę. W drugiej części spaceru po Łazienkach z czerwoną torebką (czytaj: Historia czerwonej torebki – jak tracimy z życia) odkryję przed Wami moje ulubione miejsca skupione wokół Belwederu.