Spacery z czerwoną torebką – zespół Mazowsze
Koncert zespołu Mazowsze był punktem kulminacyjnym tegorocznego Dnia Kobiet w mojej pracy. Powiem więcej, tak udanej i masowej imprezy nie było jeszcze w historii stołecznej Policji. Niemal 600 kobiet zasiadło w sali widowiskowej pałacu Karolin w Otrębusach pod Warszawą. Moja czerwona torebka była tam ze mną i nawet pojawiła się na scenie.
Trudno opisać wspaniałą atmosferę, jaka panowała przed koncertem. W końcu niemal 600 pięknych kobiet w jednym miejscu robi ogromne wrażenie, nawet na kobiecie. Dobry nastrój emanował zewsząd, a w powietrzu unosiła się dobra energia. Było radośnie, przyjaźnie i wesoło. W mniejszych lub większych grupkach panie prowadziły ożywione rozmowy. Z przyjemnością robiły sobie pamiątkowe zdjęcia na tle koszów z różami i plakatami zespołu Mazowsze.
To było wielkie przedsięwzięcie organizacyjne, bowiem spotkały się zarówno funkcjonariuszki, jak i panie zatrudnione na stanowiskach cywilnych z: Komendy Stołecznej Policji, Centrum Szkolenia Policji w Legionowie, Centralnego Biura Śledczego Policji, Biura Spraw Wewnętrznych Policji, Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej i Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie.
To już piękna historia…
Przyjechały kilkunastoma autokarami. Organizatorzy przyznają, że nie spodziewali się tak dużego zainteresowania i frekwencji. Choćby z tego powodu, przedsięwzięcie zaliczane jest do niezwykle udanych wydarzeń z okazji Dnia Kobiet w historii służb mundurowych.
Miałam przyjemność wraz z kolegą zapowiadać ten koncert i przyznam, że występ przed takim audytorium robi wrażenie. Już po wejściu powitały nas gromkie brawa. Mogłam przez chwilę poczuć tę magnetyczną siłę, która przyciąga artystów na scenę. To rodzaj ciepłej i pulsujące energii unoszącej się po sali. Jeszcze nigdy nie czułam się tak dobrze i swobodnie.
Z niezwykle ciepłym przyjęciem spotkał się przede wszystkim Komendant Stołeczny Policji nadinsp. Paweł Dzierżak, który złożył wszystkim paniom gorące życzenia żartując, że spełnianie ich oczekiwań jest dość trudne, bo „kobiety chcą, żeby było tak, jak one chcą”. Nie mniejsze brawa otrzymał generał Artur Gonera – Zastępca Mazowieckiego Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej, który również przybył na występ.
Zza kulis
Występ zespołu Mazowsze, nawet dla największych sceptyków, okazał się wielkim, wspaniałym, rozśpiewanym i roztańczonym wydarzeniem. To była eksplozja młodości, talentu tanecznego, wokalnego i aktorskiego. Występ był niezwykle barwny, a do każdego utworu tancerze wychodzili w innych strojach regionalnych. Naprawdę trudno jest uwierzyć, że mamy w kraju takie bogactwo kultur, tańców i zwyczajów.
Łącznie z orkiestrą w spektaklu uczestniczyło 100 osób, nie licząc ekipy od świateł, dźwięku, obsługi sali, szatni, kawiarni i parkingu. Muzycy grali z niższej kondygnacji przed sceną i podczas występu nie byli widoczni. Byłam niezwykle zaskoczona, że bez względu na to, członkowie orkiestry również byli ubrani w stroje ludowe. To wszystko składało się na pełen profesjonalizmu występ, doskonały w każdym calu.
Ciepły oddech widowni
Jako lektor mogłam też obejrzeć zaplecze sceny, gdzie nad całym przebiegiem koncertu czuwa sztab ludzi. Mogłam przyjrzeć się z bliska tancerzom, których szczupłe sylwetki i baletowe umiejętności pozwalały uwijać się w pląsach na scenie. I pierwszy raz w moim doświadczeniu lektorskim usłyszałam od pani inspicjentki: „Sekunda do wyjścia. Zaczynamy!”.
Serce zabiło mocniej. W takich chwilach stres jest nieunikniony. Jednak po wyjściu na scenę od razu czuje się atmosferę spotkania, a ta była niezwykle sprzyjająca i radosna. W blasku reflektorów, publiczność nie jest dobrze widoczna i w zasadzie mówi się w nieokreśloną przestrzeń. Dlatego też oklaski i „oddech” widowni jest na scenie tak ważny i mocno odczuwalny. I jest to na tyle przyjemne uczucie, że towarzyszący temu stres jest do pokonania.
Niezwykła moc kobiet
Na przestrzeni wielu lat obserwowałam różne odmiany świętowania Dnia Kobiet. Jeszcze ostatnim rzutem historii załapałam się na klasyczny goździk. Charakter tego święta z roku na rok zmienia się jak w kalejdoskopie. Kiedyś było hołubione, szczególnie przez świętujących mężczyzn. Dziś wiele pań drwi z tego dnia, bo uznają, że święto kobiet powinno trwać przez cały rok, a nie tylko przez jeden dzień.
Wiele świadomych kobiet, zamiast 8 marca, wolałaby powszechne równouprawnienie w wypłacanym wynagrodzeniu, traktowaniu i respektowaniu praw człowieka. Nie zapominajmy, że pierwotnym motywem do świętowania w zamyśle pomysłodawców było właśnie poszanowanie i walka o prawa kobiet.
Dlatego też z tego powodu, część pań nie uznaje tego święta. Panowie robią jednak, co w ich mocy, aby nie zapomnieć o kwiatach i miłych życzeniach tego dnia. Trudno takim atencjom odmówić, ale oczekiwania są większe.
Razem znaczy więcej
Coraz powszechniejsze są grupowe wyjścia kobiet tego dnia do kawiarni lub restauracji. Kobiety składają też sobie wzajemne życzenia. Zaprzyjaźniają się i chcą razem spędzać ze sobą czas. Coraz popularniejsze są organizowane przez cały rok spotkania kręgów mocy, warsztatów dla kobiet, grup wsparcia, kół zainteresowań. Tworzy się jakiś ciekawy i silny nurt przyjaźni, stanowiący o wielkiej mocy kobiet.
Na koncercie mogłam poczuć tę przyjazną falę wsparcia, przyjaźni i akceptacji. To coś, czego kobietom brakowało od lat, a o co same nie zabiegały. Teraz to się zmienia i to najbardziej optymistyczna przyszłość kobiecego świętowania.
Potrójne święto
Niech o tych wielkich przemianach, które są przynajmniej w moim odczuciu, niech świadczy zdarzenie w restauracji, do której wybraliśmy się tego dnia z mężem. Obchodzimy 8 marca potrójne święto: rocznicę ślubu, rocznicę chrztu córki i oczywiście święto kobiet. Wprowadziliśmy rodzinną tradycję, że idziemy do eleganckiej restauracji, w każdym roku innej. Pielęgnujemy tę tradycję od około 20 lat i na szczęście Warszawa, pod względem wyboru lokali, daje dużą możliwość wyboru.
W tym roku padło na restaurację Selavi przy placu Małachowskiego. Lokal o charakterze celebryckim ściąga nietypowe towarzystwo. Jedna z pań w obcisłych po biust legginsach spacerowała wewnątrz ze swoim psem. Niezwykle nieuprzejmy kelner z tatuażami na pytanie: – czy wszyscy są tu tak bardzo tolerancyjni? – powiedział od niechcenia, że tak, bo szef jest wielkim miłośnikiem zwierząt.
Kelner zdążył mnie wcześniej w nieuprzejmy sposób pouczyć o różnicy między rybą a owocami morza. I nawet smak zamówionej przeze mnie i całkiem smacznej ośmiornicy, nie zatarł kiepskiego wrażenia. Wieczór można byłoby spisać na straty, gdyby nie młoda i bardzo taktowna kobieta.
Najcenniejszy kwiatek
Przy wyjściu z lokalu, dostałam na pożegnanie od innego kelnera, tulipana. Poczułam się trochę nieręcznie, bo ciążył mi ten kwiatek. Miałam wrażenie, że był taki wymuszony. Obok mężczyzny stała dziewczyna pełniąca rolę hostessy. Spojrzała na mnie przyjaźnie. To był taki powiew delikatności i młodości. W jednej chwili postanowiłam wręczyć jej mojego tulipana.
Przyjęła go z wdzięcznością i kiedy myślałam, że sprytnie wybrnęłam z krępującej sytuacji ona mnie zatrzymała. – Proszę również przyjąć tulipana ode mnie – powiedziała uprzejmie. Czułam, że nie mogę jej odmówić i przyjęłam szczerze wręczonego kwiatka. To naprawdę było zachowanie z klasą.
Niesmak z pobytu w lokalu tym jednym gestem został całkowicie wymazany. To był najbardziej niespodziewany kwiatek, jaki otrzymałam w dzień 8 marca. Był cenniejszy tym bardziej, że wręczyła mi go inna kobieta. Wierzę, że to zapowiedź kolejnych dobrych zmian, które będą inicjować nowe pokolenia kobiet. Cóż dodać, po prostu Selavi!
foto Marek Szałajski, Dorota Ciszkowska