Spotkanie z Beatą Pawlikowską
Słynne żółte karteczki, świetne przewodniki podróżnicze oraz praktyczne książki językowe autorstwa Beaty Pawlikowskiej od wielu lat mają swoje grono zwolenników, do których też się zaliczam. Kiedy dowiedziałam się o spotkaniu autorskim bardzo chciałam zobaczyć ją na żywo, posłuchać i przekonać się jaka jest w bezpośrednim odbiorze. Nie zawiodłam się, a to popołudnie zaliczam do niezwykle udanych i przyjemnych.
Marzę o podróży do Chin. Wiedząc o tym, w moje 40 urodziny, koleżanki i koledzy z pracy sprezentowali mi książkę Beaty Pawlikowskiej „Blondynka w Chinach”. Wspaniała relacja autorki uruchomiła moją wyobraźnię i pozwoliła mi przenieść się do tego wyjątkowego kraju, gdzie w pełni rozumie i praktykuje się sformułowanie: w zdrowym ciele, zdrowy duch. Fascynuje mnie chińska medycyna, która w pierwszej kolejności stawia na zdrowe żywienie. Skomponowanie pełnowartościowych posiłków nie jest takie proste, ponieważ powinno odpowiadać zasadom pięciu przemian, zrównoważeniu energii jin i jang, a ponadto kompozycji kolorystycznej. Z książki dowiedziałam się na przykład, że nie jada się tam twarogu, sera i pieczywa. W tym kraju istotna jest aktywność fizyczna prowadzona do późnych lat życia, w czym pomaga zestaw specjalnych ćwiczeń Tai Chi. Uduchowienie widoczne nawet w aranżacji mieszkań (feng shui) idzie w parze z niezwykłą dyscypliną, charakterystyczną dla Chińczyków. Chciałabym na własnej skórze doświadczyć takiej przygody i poczuć smak prawdziwej chińskiej herbaty. Póki co, wzięłam książkę pod pachę i udałam się na spotkanie z Blondynką organizowane w warszawskim Empiku.
Beata Pawlikowska promowała swoją ostatnią książkę „Wyszłam z niemocy i depresji. Ty też możesz!”. Wprawdzie nie planowałam zakupu tej pozycji, ale z każdym słowem nabierałam przekonania, że warto. Nie spodziewałam się, że książka spotka się potem z tak ostrą krytyką środowisk psychologicznych. Dziwię się temu hałasowi medialnemu, który jest skupiony wokół tezy, że książka jest destrukcyjna, a może nawet prowadzić do śmierci! Nikt nie wmówi mi, że po jej książki sięgają osoby w ciężkiej, zdiagnozowanej depresji. Sądzę, że są to raczej osoby trochę zagubione, zapędzone w codziennych obowiązkach, poszukujące prostych wskazówek na szczęśliwe życie. Na rynku wydawniczym jest tak wielka różnorodność, że nikt nie powinien czuć się zmuszony, aby ją kupić. W końcu nie jest sprzedawana w aptekach a księgarniach. W każdym razie posiadam na półce książkę, która rozpala psychologów, psychoterapeutów, itp. Uczestniczyłam ostatnio w gorącej facebookowej dyskusji na ten temat z udziałem kilku takich osób. O głos i komentarz w tej sprawie poprosiłam poprzez media społecznościowe samą Panią Beatę, nie licząc na odpowiedź. Spotkała mnie wielka niespodzianka! W swoim stylu, mądrze i rozsądnie odpisała mi tak:
„Nie czytam takich artykułów, bo wiem, że są ludzie, którzy nie chcą zrozumieć tego, o czym piszę.”
Pozostawiając więc niczemu nie służące spory, skupię się na samym spotkaniu. Muszę przyznać, że jestem pod wielkim urokiem Pani Beaty. Sala w Empiku była wypełniona po brzegi. Przeważały kobiety, ale było też sporo panów, a połowę publiczności stanowiła młodzież. Już od pierwszych słów dało się wyczuć niezwykły spokój, a jednocześnie optymizm autorki. Kojący głos i ciekawa argumentacja pozwoliła utrzymać uwagę słuchaczy przez godzinę, a i tak wydawało się, że minęło zaledwie pięć minut. Po zakończonym wywiadzie przyszedł czas na autografy. Dla wszystkich, podkreślam WSZYSTKICH, Pani Beata znalazła chwilę i nikt nie wyszedł bez podpisu. Podobnie jak ja, wiele osób przyszło z inną ulubioną książką jej autorstwa. We wszystkich znalazł się autograf Pani Beaty.
Przyznam, że czytanie książek ulubionego autora przynosi satysfakcję, ale spotkanie się z nim na żywo, naprawdę robi wrażenie. Nic nie zastąpi bezpośredniego odbioru, kiedy możemy wsłuchać się w jego słowa, tembr głosu i poczuć wyjątkową energię spotkania. Namawiam wszystkich na takie doświadczenie. Ułatwiają to spotkania autorskie organizowane przez różne księgarnie, a także targi książek, gdzie kontakt można nawiązać z wieloma autorami.
I niech każdy czyta sobie to, co mu najbardziej odpowiada. Kategoryzowanie ludzi pod kątem tego, po jakie książki sięgają, sięga dna. Każdy robi to na własnym poziomie doświadczenia, wiedzy, potrzeby, ciekawości oraz zainteresowań. Na szczęście mamy wybór.