Tajemnice kwiatów
Są zachwycające i dobre na każdą okazję, od urodzin, ślubu po pogrzeb. Kwiaty są ozdobą naszego otoczenia. Coraz bardziej doceniam rośliny wyhodowane przez siebie. Stawiam pierwsze kroki w ogrodnictwie balkonowym i nie potrafię wyjaśnić dwóch przepięknych metamorfoz kwiatowych w wydaniu clematis i piwonii.
Jestem amatorką w kwestii uprawiania kwiatów. Moje osobiste poletko znajduje się na balkonie. Odnoszę tam porażki i małe sukcesy, ale codzienne doglądanie kwiatów przynosi mi dużo przyjemności. Obserwuję każdy nowy pączek, zraszam, dokarmiam, usuwam suche listki i kwiaty.
Moja głębsza przygoda z balkonowymi roślinami zaczęła się w czasie pandemii. Kiedy wprowadzono ograniczenia opuszczania domu i zakaz wchodzenia do parków i lasu, ten mały skrawek był jednym dostępnym dla mnie zielonym miejscem. Spoglądając na balkony na moim osiedlu trzeba zauważyć, że nigdy nie wyglądały tak dobrze, jak w tamtym okresie. Sklepy ogrodnicze przeżywały wówczas prawdziwe oblężenie.
Clematis – zakwitła inaczej dwa razy
Kupiłam kwitnące pnącze clematis. To roślina, która dość dobrze czuje się w doniczkach. Te kwiaty występują w bardzo różnych kształtach i kolorach. Razem z córką wybrałyśmy odmianę „isago” o białych kwiatach.
W pierwszym roku pojawiło się wczesną wiosną kilka kwiatów, a potem roślina zapadła w letarg. Jesienią zapakowałam ją w worek jutowy i… zapomniałam do tej wiosny. Przypomniałam sobie o nim w marcu, podlałam nieco kwiatka i pozostawiłam na kolejne tygodnie.
Pod koniec kwietnia rozpakowując clematis z worka zauważyłam, że wypuścił już listki. Po jakimś czasie pięknie zakwitł pełnymi, wielopłatkowymi, białymi kwiatami. Były na tyle ciężkie, że zwisały poza doniczkę. Jeden złamał się przy silniejszym wietrze i wylądował w wzonie na moim stole kuchennym.
Całe lato clematis odpoczywał, aż tu nagle pod koniec sierpnia pojawiły się nowe pąki. Zakwitł pięknie już w drugim tygodniu września. Co ciekawe ten sam clematis ma zupełnie inne kwiaty, co widać na zdjęciach. Kwiaty są pojedyncze, dzięki temu lekkie i pięknie trzymają się w górze.
Nie znajduję wytłumaczenia, jak to możliwe, że clematis zakwitł dwa razy w roku i to różnymi kwiatami. Może ktoś jest w stanie wyjaśnić mi tę zagadkę.
Kwiat tysiąca barw
W tym roku miałam okazję doświadczyć jeszcze jednej kwiatowej niespodzianki. Tym razem bohaterką była piwonia, kwiat ulubiony przez mojego tatę. Miał on taki zwyczaj, że kiedy zakwitały różowe, pachnące peonie, zrywał bukiet i co roku prosił moją mamę o rękę. To był taki mały rodziny teatr. Bardzo lubiłam kiedy przyjeżdżał do domu z bukietem i wręczał go mamie, całując ją w rękę.
Te miłe wspomnienia ożyły kiedy przechodziłam z córką obok sprzedawcy kwiatów na warszawskim Żoliborzu. To ona wypatrzyła te kwiaty. Nie można było przejść obok nich obojętnie. Zachwycały swoim wyjątkowym kolorem, intensywnie różowym z poświatą pomarańczowego. Nawet trudno mi dokładnie to określić. Kupiłyśmy trzy piwonie, jeszcze w pączkach, były dość drogie, ale całkowicie uległyśmy ich urokowi.
Rozwijały się powoli w wazonie, a każdy dzień był prawdziwą niespodzianką. Kwiaty każdego dnia zmieniały swoją barwę. Od intensywnego różu przeszły w koralowy, a potem kremowy kolor. Kwiaty rozwinęły się, podwajając swoją wielkość. Wprawdzie nie pachniały, ale ich widok był miłą niespodzianką o poranku.
Nigdy w życiu nie zdarzyło się mi kupić ciętych kwiatów, które zmieniały codziennie swój kolor. Prawdziwa magia kwiatów. Sprawdziłam w internecie, że mogła to być piwonia z gatunku „coral charm”. Gdybym miała taką możliwość na pewno zasadziłabym je w swoim ogrodzie. Póki co, czekam do czerwca i wtedy będę ich wyglądać na kwiatowych stoiskach. Czy ktoś z Was miał już styczność z tego rodzaju pięknością?