Inspiracje,  Zdrowie

Utrata węchu i smaku – objawy koronawirusa

To jeden z charakterystycznych objawów zakażenia koronawirusem. Utrata węchu, a jednocześnie smaku dzieje się nagle. Te dwa zmysły są ze sobą powiązane, dlatego ich zanik sprawia tak duży dyskomfort. O tym jak są ważne w naszym życiu, ile dają przyjemności z obcowania z przyjemnym zapachem i gamą smaków, dowiadujemy się zazwyczaj dopiero wtedy, kiedy ich zabraknie.

W poszukiwaniu zapachu życia

Towarzyszy nam jeszcze w łonie matki, dlatego instynktownie rozpoznajemy go zaraz po urodzeniu. Potrafimy go zapamiętać i przywołać nawet po wielu latach. Kojarzymy go z dobrymi lub trudnymi momentami w naszym życiu. Niezwykle poprawia nam komfort życia. Uwielbiamy się nim otaczać. O czym mowa? O zapachu – niezwykłym zmyśle, który pozwala nam także, aż w 95% odczuwać smak. Stały przyjaciel naszego życia.

 

Okazuje się, że zapach zostawia w naszej pamięci nieusuwalne ślady. Nie przypadkowo osobom, które utraciły pamięć dla pobudzenia wspomnień, daje się do powąchania zapachy z przeszłości. Na przykład zapach kredek ołówkowych, zeszytów szkolnych, kwiatów, krochmalonej pościeli czy szarlotki. Okazuje się, że te próby mogą odblokować człowiekowi pamięć.

Każdy z nas ma na pewno jakiś ulubiony zapach z dzieciństwa. Przykładowo ulubionego ciasta, ulubionych perfum, ulubionych roślin. Takie miłe wspomnienie może nas dopaść w każdej chwili, nawet po wielu latach. W jednej chwili potrafimy wówczas przywołać tamte odległe wydarzenia. Niestety nie zawsze są one miłe, ponieważ niektóre zapachy mogą nas wręcz paraliżować i źle się kojarzyć.

 

Jest coś niezwykle pociągającego w perfumach, które potrafią zaskakiwać, uwodzić, przenieść w najodleglejsze zakątki naszych wspomnień, a nawet miejsc. Działają na wyobraźnię, dają komfort i przynoszą dobre samopoczucie To ciekawe, że taka mgiełka zapachu może nas wprowadzić w dobry nastrój i poprawić humor. Dodać ostatniej elegancji do naszego stroju, tej przysłowiowej kropki nad i. Dobrane perfumy potrafią znacznie poprawić naszą atrakcyjność. Są też niewidzialnym prezentem dla otoczenia.

Jak większość kobiet kocham perfumy. Nie tylko na sobie, a nawet jeszcze bardziej te, których używają mężczyźni. Już od dawna dobieram mężowi perfumy, bo przecież mają się podobać przede wszystkim mnie. I na odwrót. Mam taki ulubiony od wielu, wielu lat zapach męski, który zawsze powoduje u mnie lekki zawrót głowy. Czując go w pobliżu wiem, że kilkanaście procent mojej uwagi odpływa gdzieś w rozkoszy. Stale jest na półce z perfumami mojego męża, ale dla przyzwoitości nie zdradzę marki. 🙂

Zapach ma także niebagatelne znaczenie dla naszego zdrowia. Są nieliczni ludzie, którzy rodzą się bez zmysłu zapachu i muszą z tym jakoś żyć. O wiele trudniej jest osobom, które utraciły ten zmysł, na przykład w wyniku wypadku. Brak możliwości odtworzenia wspomnień i cieszenia się wonią świata jest z czasem nie do zniesienia. Wiele z tych osób traci satysfakcję z życia, a wcześniej czy później popada w depresję.

Utrata węchu i smaku z powodu koronawirusa daje nam próbkę takiego trudnego doświadczenia. Na szczęście, z tego co mówią specjaliści, umiejętność rozpoznawania zapachów i smaków wraca po kilku dniach, tygodniach, ale zdarza się, że dopiero po kilku miesiącach. Trzeba po prostu uzbroić się w cierpliwość.

W poszukiwaniu smaku życia

Koronawirus zaatakował mnie pod koniec października. Kilka osób chorowało w pracy, ale trudno stwierdzić, gdzie się zaraziłam. Moje objawy były nietypowe, co jest charakterystyczne dla tego wirusa. W ogóle nie miałam kataru, a wszystko zaczęło się niespodziewanie. Gotowałam obiad, robiłam sos do makaronu na bazie cebulki, czosnku, szpinaku i passaty pomidorowej. Zorientowałam się, że niczego nie czuję, nawet ostrego zapachu czosnku. Pobiegłam do łazienki i chwyciłam flakon perfum – nic, totalnie nic nie czułam. Przedziwne uczucie. Dopiero po kilku dniach w pełni odczułam, tak naprawdę, skutki tej niezwykłej niedyspozycji.

 

Każdego kolejnego dnia wąchałam niemal wszystko. Mam zresztą takie natręctwa, że często nie mogę powstrzymać się od delektowania zapachem. Uwielbiam na przykład zapach pomidora po oderwaniu zielonego ogonka. Kocham zapach świeżej kolendry. Upajam się zapachem tartej limonki i trawy cytrynowej. Kawę piję o poranku wyłącznie z powodu wspaniałego aromatu. Perfumy to prawdziwa uczta dla zmysłów. Przyznam się jeszcze, że uwielbiam zapach nowych książek. Nie potrafię powstrzymać się w żadnej księgarni od zaciągnięcia się wonią farby drukarskiej. Być może to skutki uboczne pracy w redakcji. Nie drażni mnie nawet zapach Domestosu, bo kojarzy mi się z dezynfekcją i czystością. Nie stronię też od zapachu pasty do butów, smoły i benzyny.

„Typowe” objawy koronawirusa

Żaden z tych pięknych zapachów nie docierał jednak do moich nozdrzy. Na dodatek jedzenie stało się jałowe, bo przecież zapach stanowi 95% smaku. Dlatego utrata tych dwóch zmysłów idzie w parze. Jedzenie smakowało jak trawa, a napoje jak benzyna. Takie wydawałoby się drobne niedogodności bardzo pogorszyły moją satysfakcję z codzienności.

Była też oczywiście druga strona medalu. Tracąc węch nie czujesz brzydkich zapachów. Może to mieć z jednej strony dobre skutki, bo nie drażni cię zapach cuchnących śmieci, spalenizny, zepsutego jedzenia. Niestety nie czujesz też swojego nieświeżego oddechu, ani swojego potu. Przez te kilka dni miałam nawet lekką obsesję na tym punkcie. Odświeżałam się kilka razy dziennie, bo gdzieś z tyłu głowy miałam ten wielki dyskomfort braku powonienia.

Chciałam upewnić się czy zaraziłam się koronawirusem, więc postanowiłam skontaktować się z lekarzem pierwszego kontaktu. Umówiłam się na teleporadę (to znaczy teleporażkę), której przebieg wyglądał mniej więcej tak:.
– Gorączka jest? – spytał. – Nie – odpowiedziałam.
– Są duszności i kaszel? – Nie – zaprzeczyłam.
– Ból głowy? – Też nie – powiedziałam.
– Utrata węchu i smaku nie upoważnia mnie do skierowania pani na testy. Proszę dzwonić kiedy się pogorszy. Zwolnienie maksymalnie na 6 dni. Czy coś jeszcze? – usłyszałam bezosobowe pytanie.
– Nie – powiedziałam konsekwentnie również na to pytanie.

Byłam bardzo rozczarowana tą sytuacją. Taka polska beznadzieja. Formalizm nie wiadomo z czego wynikający. Oszukiwanie ludzi i sztuczne zaniżanie statystyk. Poczułam bezradność. Zresztą sił też miałam niewiele. Przeleżałam „trupem” trzy dni, wysilając się tylko na niewielki posiłek i to wyłącznie z rozsądku. Siły powracały powoli, ale smak i węch nie. Po niecałych dwóch tygodniach to się na szczęście zmieniło. Pierwszym zapachem, który dotarł do mich nozdrzy były śmieci. – Śmieci! – jak pięknie to brzmi. – Śmieci! – pomyślałam, naprawdę czuję ich woń. Uwierzcie, że byłam jedną z najszczęśliwszych osób na świecie.

Nigdy nie spodziewałam się, że cuchnące śmieci dadzą mi tyle radości. Ten rok ma w ogóle wiele takich akcentów, które przełamały pewne schematy. Myślę, że nie tylko w moim życiu. To już jednak na inną historię…

 

Łatwiej lekko pisać, niż lekko przejść przez życie, ale razem jest znacznie łatwiej. Zapraszam więc do wspólnej podróży przez codzienność. Znajdziecie tu chwilę wytchnienia, dużą dawkę optymizmu i wiele inspiracji. Pokazuję jak wielką moc ma siła pozytywnego myślenia, a także jak dostrzegać efekty uboczne trudnych decyzji i niesprzyjających zdarzeń.

Leave a Reply