Ludzie,  Uczucia

Wspomnienie o Jurku

Czas płynie nieubłaganie, a śmierć przychodzi niespodziewanie. Niedawno zmarł mój kolega redakcyjny z „Gazety Chojnowskiej” Jerzy Józefowicz. Dołączył do grona mi najbliższych, którzy odeszli w tym roku. Był jedną z osób, które mnie dziennikarsko ukształtowały. Jurku, dziękuję.

jerzy_jozefowiczZa szybko odszedłeś. Nie napisałeś jeszcze wszystkich artykułów. Tyle tematów czekało na Twój felieton? Pozostało nam już tylko wspomnienie i strony dawnych gazet z Twoją twórczością. Na zawsze pozostaniesz jednak naszym chojnowskim Kadłubkiem. Teraz rozpocząłeś pisać swój ostatni rozdział…

Pamiętam pierwsze kolegium redakcyjne, które w owym czasie odbywały się w prywatnych mieszkaniach. Miałam stawić się u Pana Józefowicza, ale z powodu ogromnego stresu i pomyłki zapukałam do drzwi Pana… Józefczuka. Taki mały drobiazg. Leciałam potem przez pół miasta na ul. Dąbrowskiego, gdzie odbywało się spotkanie. Wtedy po raz pierwszy miałam okazję poznać nie tylko Pana Jurka, ale żyjącą jeszcze wtedy jego żonę. Pani Ewa odeszła niestety jakiś czas później, co bardzo wstrząsnęło Panem Jerzym. Myślę, że do końca życia nie mógł się pogodzić z jej stratą.

Przepracowaliśmy wspólnie siedem lat. Uczył mnie redakcyjnego życia, pisania pierwszych artykułów, korekty. Zawsze służył radą i pomocą. Posiadał tzw. lekkie pióro. Wystarczył ułamek sekundy, aby w natchnieniu przelał swoje myśli na papier, a dokładniej rzecz ujmując na komputer. Pisząc felietony używał pseudonimu „Kadłubek”. Inne teksty podpisywał JJ. Nawiązując do filmowego kapitana Klossa, ukuliśmy dla niego w redakcji nowy przydomek JJ 23, choć niewiele miał z agenta.

Nie potrafił się obrażać. Wszystkie konflikty umiał załagodzić i obrócić w żart. Na podorędziu zawsze miał jakąś anegdotę i potrafił w mig rozładować napiętą atmosferę. Potrafił z siebie zażartować. No, i muszę wspomnieć, że był ogromnym łakomczuchem. Uwielbiał słodkości w każdej postaci. Był szarmancki wobec kobiet. Nie skąpił komplementów, w czym pomagał mu zawsze dobry humor i talent krasomówczy.

Może zdradzę tu pewien szczegół, ale Pan Jerzy nigdy nie był brzeżańczykiem, choć przez wiele osób był tak odbierany. Wszystko wzięło się stąd, że pięknie opisywał wspomnienia mieszkańców Brzeżan, którzy osiedlili się na Dolnym Śląsku. Nigdy nie próbował prostować tej informacji, czuł się przez to akceptowany i, podobnie jak brzeżańczycy, pokochał Chojnów.

Pan Jerzy zawsze będzie stanowił niezwykle istotną część moich wspomnień o redakcji, a tamten wspólnie spędzony czas zaliczam do niezwykle twórczych i miłych.

 Elżbieta Sandecka-Pultowicz, była redaktor naczelna „Gazety Chojnowskiej”

 JERZY JÓZEFOWICZ

 Urodził się w Bytomiu. Wiele lat spędził w Miliczu, który często wspominał. Do Chojnowa przywiodła Go miłość. Tu założył rodzinę i wspólnie z żoną, która zmarła przedwcześnie, wychowywał córkę i syna. Tu żył i pracował, a gród nad Skorą stał się Jego małą ojczyzną. Ostatnich kilkanaście lat pracy zawodowej związał z „Gazetą Chojnowską”. Był jednym z pierwszych redaktorów, potem także redaktorem naczelnym. Był najlepszy w pisaniu felietonów. Pod pseudonimem Kadłubek, w krótkich tekstach, utrzymanych w osobistym tonie, z lekką ironią, wyrażał własny punkt widzenia.

Inteligentny, oczytany, był skarbnicą wiedzy i nieocenioną pomocą dla kolegów i koleżanek.

Zmarł 18 sierpnia w wieku 65 lat. Rodzina, przyjaciele i znajomi pożegnali Go 20 sierpnia na cmentarzu komunalnym w Chojnowie.

Łatwiej lekko pisać, niż lekko przejść przez życie, ale razem jest znacznie łatwiej. Zapraszam więc do wspólnej podróży przez codzienność. Znajdziecie tu chwilę wytchnienia, dużą dawkę optymizmu i wiele inspiracji. Pokazuję jak wielką moc ma siła pozytywnego myślenia, a także jak dostrzegać efekty uboczne trudnych decyzji i niesprzyjających zdarzeń.

Leave a Reply