Wydział zabójstw – jak pracuje?
Kilka stosów grubych teczek zajmuje całe biurko – to pierwszy widok, jaki rzuca się w oczy w gabinecie kom. Zatylnego. – To tylko jedna sprawa – wyjaśnia pokrótce. Trzeba dodać, że prowadzone tu sprawy dotyczą przestępstw, które są kwalifikowane jako najbrutalniejsze i najcięższe. Policjanci zajmują się wyjaśnianiem i ustalaniem sprawców zabójstw, także tych planowanych oraz często powiązanych z nimi przestępstw narkotykowych czy działalnością grup przestępczych.
Tu, trzeba mieć mocne nerwy
Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji przyznał specjalne nagrody 30 funkcjonariuszom Komendy Stołecznej Policji, którzy wykazali się zdecydowaniem w działaniu, odwagą i profesjonalizmem. Wśród wyróżnionych jest kom. Marcin Zatylny, który kieruje 10-osobowym zespołem zajmującym się najcięższymi przestępstwami.
Policjant – kom. Marcin Zatylny
Staż w Policji – 17 lat
Stanowisko – ekspert, koordynator w Wydziale do walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw KSP
To nie jest film
Detektyw jest jedną z ulubionych postaci w kinematografii. Najczęściej to bohater dociekliwy, odważny, inteligentny, sprytny, a także zazwyczaj samotny. Tu kończy się jednak podobieństwo filmowego świata do realiów służby w tym pionie. Wielu policjantów marzy, aby dostać się do tej elitarnej grupy. Wynika to przede wszystkim z rodzaju spraw, którymi zajmują się kryminalni. Na taśmach filmowych akcja toczy się wartko, w realu – śledztwo przebiega w innym rytmie i odmiennych okolicznościach. Do Wydziału do walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw nikt nie trafia po kursie podstawowym, najpierw należy zdobyć gruntowne doświadczenie, brać udział w wyjaśnianiu spraw kryminalnych przeciwko zdrowiu i życiu oraz obyć się z widokiem zwłok. Bez wątpienia trzeba mieć stalowe nerwy. Praca przy wykrywaniu przestępstw o największym ciężarze gatunkowym, jakimi są zabójstwa z użyciem broni palnej, gdzie motywami są porachunki pomiędzy członkami grup przestępczych i rabunek oraz zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, jest bardzo obciążająca i stresująca.
– Pracuję z ludźmi, którzy są bardzo zaangażowani w to, co robią. Nigdy nie wiemy, z jaką sprawą przyjdzie się nam zmierzyć i jak długo będziemy musieli poświęcić czas, zazwyczaj grubo ponad normę. Zajmujemy się sprawami, które wzbudzą najczęściej ogromne zainteresowanie medialne. Znacznie wzrasta wówczas presja na szybkie ustalenie przebiegu wydarzeń i schwytanie przestępcy, tak jak np. głośna sprawa Kajetana P. Pracujemy wtedy na okrągło. Dni zlewają się z nocami, co prowadzi w efekcie do wyczerpania organizmu. Na tym polega jednak specyfika naszej pracy a brak adrenaliny jest tu niewskazany – mówi M. Zatylny.
Wysoka cena
Rozwiązanie sprawy może trwać kilka dni, innym razem proces wykrywczy prowadzony jest ponad rok. Policjanci mają do czynienia z brutalnymi przestępcami i zwyrodnialcami. Dlatego wymaga się od nich wyjątkowych predyspozycji psychicznych. Niezbędna jest też dyspozycyjność, umiejętność dokonywania psychoanalizy, umiejętności pracy w grupie i odporność. To nie jest zajęcie, o którym zapomina się po zamknięciu drzwi komendy.
– Trudno zatrzymać myśli, które ciągle krążą wokół sprawy, bez względu na miejsce i porę dnia. Trudno wymazać też z pamięci obrazki zmasakrowanych, zakrwawionych, a często rozczłonkowanych ciał. To w nas zostaje. Na pewno dotyka to pośrednio naszych najbliższych. Czas i intensywność naszej pracy bardzo utrudnia prowadzenie uregulowanego życia rodzinnego. Napięcie i stres niewątpliwie odciska swoje piętno. To są niestety wysokie koszty, jakie ponosimy w związku z naszą służbą. Nie ma jednak większej ulgi i satysfakcji, kiedy ujmujemy sprawcę i czeka go zasłużona kara. Charakteryzuje nas poczucie sprawiedliwości i to ono pcha nas ciągle do przodu – mówi policjant.
W tej profesji liczy się coś jeszcze. Wszyscy muszą posiadać umiejętność wyciszenia emocji i odreagowania. Bez tego praca tutaj na dłuższą metę nie jest możliwa.
Zabójcze fakty
Trudno zachować zimną krew i obojętność na sprawy, którymi zajmował się ostatnio zespół policjantów kierowanych przez kom. Zatylnego.
Sprawa seryjnego mordercy, który w 2013 r. pod pretekstem wynajmu lub kupna mieszkania brutalnie zamordował w Warszawie dwie osoby, roznieciła emocje w całym kraju. Policjanci mieli trudną zagadkę do rozwiązania, bo sprawca nie dokonywał kradzieży i trudno było znaleźć motyw. Trzeba było złożyć w całość szereg najdrobniejszych elementów, powiązać zdarzenia i ludzi, dokonać licznych sprawdzeń i obserwacji, aby wytypować sprawcę. Stołecznym kryminalnym udało się niemal w ostatniej chwili zapobiec trzeciej planowanej zbrodni przez Jerzego O. Na podstawie zgromadzonego materiału Sąd Okręgowy skazał go na dożywocie.
Nieoczekiwany obrót przybrała głośna sprawa bestialskiego zabójstwa kobiety i jej dwójki dzieci na warszawskiej Pradze w listopadzie 2015 r. Początkowo wydawało się, że to pożar, w którym zatruły się trzy osoby. Fakty były o wiele bardziej wstrząsające. Magdalena M. podcięła gardło swojej przyjaciółce, po czym okradła mieszkanie i je podpaliła dla zatarcia śladów. Pożar spowodował zaczadzenie dwójki dzieci. Rozwikłanie tej sprawy to również zasługa naszych stołecznych kryminalnych. Zabójczyni jest osadzona, grozi jej dożywocie.
Kolejna sprawa związana z zabójstwem kobiety przez Kajetana P. obiegła całą Europę. Pierwsze ustalenia i czynności na miejscu zdarzenia, a następnie bieżąca analiza informacji, doprowadziła w efekcie do zatrzymania sprawcy na Malcie. Tą sprawą przez kilka dni żyła Polska. Do prasy nieoczekiwanie wyciekały kolejne szczegóły, co bardzo utrudniało pracę naszym policjantom. Przy takim szumie medialnym trudno prowadzić efektywną pracę operacyjną. Najgorzej było podołać tysiącom zgłoszeń o domniemanym miejscu pobytu poszukiwanego. Alby sprawdzić te wszystkie informacje, trzeba by zatrudnić wszystkich policjantów w kraju, co nie jest realne. Jednak „dobry nos” i nieprzeciętne doświadczenie stołecznym kryminalnych było kluczowe w wytropieniu Kajetana P. Kiedy rozmawiamy, za ścianą, trwa właśnie jego kolejne przesłuchanie.
We wszystkich sprawach najważniejsze jest zabezpieczenie wszystkich śladów na miejscu zdarzenia. Podczas oględzin najmniejszy szczegół może mieć istotne znaczenie w ustaleniu przebiegu i przyczyn sprawy. Sposób działania kryminalnych jest za każdym razem inny, trudno posługiwać się tu jakimś schematem. Dlatego ta praca jest tak wciągająca, a jednocześnie wymagająca kreatywności i nieszablonowego postępowania. Tylko w ten sposób można skutecznie ścigać przestępców. Jak wynika z praktyki 70 procent zabójców wywodzi się z patologicznych środowisk, gdzie kradzieże i drobne przestępstwa są na porządku dziennym. Zdarzają się jednak osoby doskonale wykształcone, z tzw. dobrych domów, które kierują się niezrozumiałą dla ogółu „misją” zabijania.
Trudne pytania
– Czy ja mam sumienie? – kom. M. Zatylny zadaje sobie retoryczne pytanie. Od tego wątku zaczyna się i kończy nasza rozmowa wypełniona wieloma faktami z prowadzonych śledztw, a które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Po czym sam na to pytanie odpowiada: – Po tylu latach pracy przy zabójstwach, wolałbym go nie mieć. Byłoby prościej, ale uczuć nie da się wyłączyć – przyznaje. Rozumiem już, że mając niezbite dowody na najgorsze przejawy ludzkiego charakteru, rodzą się dylematy natury moralnej i pojawia się zwątpienie. Widać jasno, że wrażliwość na tym stanowisku jest niezbędna, co już dawno zauważyli przełożeni u kom. Zatylnego. To jedna z cech obok sumienności, która ma niewątpliwie wpływ na jego zawodowe sukcesy, możliwe – co podkreśla – tylko i wyłącznie dzięki zgranemu zespołowi jego ludzi.
Elżbieta Sandecka-Pultowicz