Zanim wymyślono Walentynki
Ludzie zawsze okazywali sobie sympatię i dawali dowody miłości. Robili to spontanicznie, kierując się zrywem serca. Taki wyjątkowy dowód z czasów podstawówki przechowuję od 33 lat…
Tego rodzaju wspomnienia potrafią ogrzać najbardziej mroźne dni i przegonić szare myśli. Pierwsze uczucia, sympatie i miłości rodzące się w czasie dorastania, zawsze przywołują miłe skojarzenia. Wtedy wszystko było prostsze, świat wydawał się różowy, a przyszłość świetlana.
Wprawdzie nie było jeszcze wtedy Walentynek, ale w żaden sposób nie przeszkadzało to ujawniać swoje uczucia. Co najpiękniejsze, było to spontaniczne, bez żadnej okazji, a kobiety uwielbiają przecież takie niespodzianki. Z tych czasów zatrzymałam na pamiątkę przedmiot od chłopaka, którzy zdobył się na odwagę, aby wyrazić swoją sympatię wobec mojej osoby. Było to dla mnie wtedy kompletnym zaskoczeniem. Zdarzeniem nieco krępującym, ale w rzeczywistości bardzo miłym. Bo najpiękniejsze prezenty przychodzą niespodziewanie.
To było 20 lutego 1986 r. Po powrocie ze szkoły, wyciągając zeszyty i książki, znalazłam w mojej teczce orzechy. Był też list z nieco zmienionym tekstem piosenki Czerwonych Gitar „Tak bardzo się starałem”.
Oto treść (pisownia oryginalna):
Kto za tobą w szkole ganiał,
Do piórnika żaby wkładał?
Kto no powiedz kto?
Kto na ławce wyciął serce
I podpisał „Miłej Elce”?
Kto no powiedz kto?
Tak bardzo się ztarałem,
A ty teraz nie chcesz mnie.
Dla ciebie tak cierpiałem
Powiedz mi dlaczego nie chcesz mnie?
Kto dla Ciebie nosił brodę
Spodnie w kwiatki włożył modne
Kto no powiedz kto?
Kto Tuwima wiersz przepisał,
Jako własny tobie wysłał?
Kto no powiedz kto?
Na końcu listu był podpis: uczeń, który od 5-tej klasy spogląda na wschodzące słońce z pierwszej ławki. Czy to nie jest wzruszające? Bardzo się cieszę, że mój kolega nie wziął sobie piosenki dosłownie do serca i nie włożył mi do torby żaby! I nie wyciął na ławce „Głupiej Elce”, jak było w oryginalnej piosence.
Muszę przyznać, że wartość prezentu wzrasta z upływającym czasem. Moja dorastająca córka z zainteresowaniem go ogląda i uważa za bardzo romantyczny. Dzisiaj młodzi wyrażają przecież swoją sympatię w nieco inny sposób. Trzeba jednak przyznać, że każda forma wyznania gorącego uczucia jest dobra. Byleby była: własna, oryginalna i jedyna.
Można to zrobić w czasie Walentynek, ale również dobrze będzie bez okazji. Wtedy, kiedy w sercu popłynie prawdziwy żar miłości, bo wówczas pomysły same się rodzą, przychodzi odwaga i spontaniczność. I właśnie takich zrywów życzę Wam, nie tylko z okazji Święta Zakochanych.
Elżbieta Sandecka-Pultowicz
P.S. Mojemu koledze ze szkoły podstawowej dziękuję za ten akt sympatii i serdecznie pozdrawiam.