Czysta przyjemność…
…móc pracować w uporządkowanych i wysprzątanych pomieszczeniach. Nikt nie zaprzeczy, że ład w naszym otoczeniu korzystanie wpływa na komfort pracy. Kalendarzowa wiosna już się rozpoczęła, czas na wiosenne porządki. Zaglądamy jak radzą sobie z tym panie sprzątające w komendzie stołecznej.
3 panie na piętro
W niebieskich firmowych strojach uwijają się jak mrówki od wczesnych godzin rannych. Widać je krzątające się po korytarzach i pokojach służbowych. Do dyspozycji nie mają już tylko mioteł i ścierek. W pełni wyposażone zestawy do sprzątania pomagają im w codziennej pracy i ułatwiają porządkowanie dużych powierzchni.
Nawet nie trzeba moczyć rąk. Biorąc jednak pod uwagę liczbę metrów kwadratowych, które muszą doprowadzić do ładu można powiedzieć, że pracy jest w bród. Sprzątaniem gmachu komendy zajmuje się 18 pań, ale były lata, kiedy było ich 36. Na jedną osobę przypada dziennie 50 pomieszczeń. W czasie zastępstwa z powodu choroby czy urlopu powierzchnia do uprzątnięcia wzrasta. Potrafią jednak wzajemnie się wspierać i pomagać.
– Lubię swoją pracę. Po prostu zawód, jak każdy inny – mówi Regina Kozłowska, pracująca w „stołecznej” od 18 lat.
Ochrona danych przede wszystkim
– W koszach – co podkreślały wszystkie panie – nie znajdujemy żadnych dokumentów. Bezwzględnie jest zachowana procedura niszczenia dokumentów. Wynosimy górę ścinków z niszczarek, ale nie natknęłyśmy się na ważne papiery – mówi Mieczysława Wojtyńska. Nawet teczki są podarte na kawałki.
Zrozumienie pomaga
W komendzie stołecznej sprzątanie pomieszczeń odbywa się w godzinach pracy. Wszyscy się już przyzwyczaili do tego, że trzeba na chwilę przerwać swoje zajęcia, przesunąć krzesło, pozwolić wyschnąć podłodze.
– Znamy już indywidualne przyzwyczajenia pracowników – tłumaczy Wanda Gańko z najdłuższym, bo 22-letnim stażem w „stołecznej”. – Jedni życzą sobie sprzątać biurko, inni wolą robić to samodzielnie. Wszystko to rzecz wyczucia, dostosowania się do sytuacji. Nie możemy przecież wkroczyć do pokoju z mopem, gdzie trwa ważne spotkanie czy przesłuchanie. Staramy się nie przeszkadzać, ale jednocześnie wykonać swoje obowiązki. Żartujemy, że jesteśmy w stanie wyprosić z gabinetu każdego naczelnika.
Dyskrecja przede wszystkim
W tym zawodzie liczy się przede wszystkim dyskrecja.
– Usłyszałam kiedyś, że dobra sprzątaczka – zwierza się pani Wanda – nie zawsze wszystko słyszy i nie zawsze wszystko widzi. Ta zasada pozwoliła mi przepracować tu wiele lat.
Przeciętna pensja nie przekracza tysiąca złotych. Niektóre panie dorabiają w ten sposób do emerytury, ale dla większości to jedyne źródło utrzymania. Wszystkie panie podkreślały zgodnie, że pomimo wszystko lubią swoje zajęcie i wiele z nich nie zamieniłaby je na inną profesję.
Liczy się partnerstwo
Panie Wanda i Mieczysława pracują razem od ponad 10 lat. Potrafią wspaniale się uzupełniać i sprawiedliwie rozkładać pracę.
Przyglądam się jak cichutko pukają do gabinetów.
– Można? – pytają.
– Nie?
– Ależ oczywiście – mówią ze zrozumieniem.
– Posprzątamy jutro. Dziś jedynie zabierzemy odpadki.
Z każdym mijanym pokojem duży czarny worek szybko wypełnia się po brzegi. Niektórzy opuszczają na chwilę swoje pokoje. Sprawdzają czy podłoga już wyschła i wracają do pracy. Niekiedy sprawy są na tyle pilne, że niestety trzeba błyskawicznie powrócić na swoje miejsce.
Wszystkie prace porządkowe są wykonywane z myślą, aby zapewnić nam optymalne warunki do pracy. W uporządkowanym otoczeniu łatwiej chwytać myśli i podejmować decyzje. Zwolennicy filozofii feng shui wierzą, że tam gromadzi się dobra energia. Może warto zatem wpuścić do swojego „biurkowego” otoczenia nieco wiosny?
Elżbieta Sandecka-Pultowicz