Święto dyni
Dynia zaczyna królować w październiku na polskich stołach. Zapomniane warzywo powraca w świetle reflektorów zapewne za sprawą zbliżającego się Halloween. Szkoda, że trzeba amerykańskiej mody, aby przypomnieć sobie, co jadali nasi dziadkowie, ale dobrze, że dynia na nowo łączy pokolenia.
Do refleksji nad dynią skłonił mnie uroczy festyn organizowany któryś raz z rzędu przez Folwark Bródno na terenie stadniny koni, którą podziwiam z okien swojego mieszkania. Impreza ma bardzo rodzinny charakter i skierowana jest przede wszystkim do najmłodszych. Czekają na nich ciekawe konkursy z nagrodami, dmuchane zjeżdżalnie, samochodziki, bungee, przejażdżki na kucykach i ogromne ognisko z kiełbaskami, które można piec przez cały czas trwania 2-dniowej imprezy. Folwark Bródno udostępnia gościom do zwiedzenia teren z zagonami roślin uprawnych, a także zagrody z gospodarskimi zwierzętami. Nie brakuje stanowisk z regionalną żywnością i rękodziełem. Hitem festynu są dania z dyni – pyszna zupa z grzankami oraz cieplutkie, świeżo pieczone ciasto dyniowe, które znika dosłownie w pięć minut. Główna bohaterka imprezy, czyli dynia spoczywa masowo w specjalnym namiocie, gdzie jest sprzedawana w odmianie jadalnej oraz ozdobnej.
Spotkanie gromadzi lokalną społeczność, sąsiadów, a także osoby zaprzyjaźnione ze „stadniną”. Ma niewymuszony charakter, bo widać wielkie zaangażowanie organizatorów w przebieg imprezy. Są uśmiechnięci, uczynni, uprzejmi i bardzo sobie pomocni. Wszystko odbywa się naturalnie, bez niepotrzebnej pompy, krzyku i hałasu. Jednym słowem jest sielsko i radośnie. W ogóle zauważyłam ogólny trend do integracji małych społeczności lokalnych. Od dawna przy domowym cieście spotykają się mieszańcy części warszawskiego Żoliborza, świętują nawet mieszkańcy poszczególnych ulic np. Francuskiej, Ząbkowskiej. Ludzie chcą się poznawać, czuć się dobrze w swoim najbliższym środowisku. Co może bardziej scalić niż mały sąsiedzki piknik?
Mieszkańców dzielnicy Zacisze do wspólnego świętowania skłoniła dynia – warzywo wielu możliwości i inspiracji. Można zjadać jej miąższ na tysiąc sposobów, chrupać pestki, albo doprawiać potrawy wyciśniętym z ziaren olejem. Sama w sobie może stanowić dekorację ogrodów i balkonów, a zmyślnie wycięta przybierać formę oryginalnego lampionu. Pomarańczowa kula zjednuje sobie ludzi i na nowo wpisuje się w polską tradycję. Może uda się nam, tj. Polakom wypromować w świecie własne święto czyniąc bohaterem na przykład poczciwy len. Ważne, aby takie wydarzenie skupiało ludzi żyjących blisko siebie, sobie przyjaznych i pomocnych, bo wtedy żyje się piękniej!
Elżbieta Sandecka-Pultowicz