
Dynia makaronowa
W tym roku postanowiłam posmakować wszystkich rodzajów dyni. Zaczynając od zwyczajnej, poprzez hokkaido i piżmową, aż po makaronową. Właśnie ta ostatnia, po upieczeniu, przyjmuje strukturę makaronu, stąd jej nazwa. Zobaczcie jak prosto można ją przygotować.
Jest podłużna, średniej wielkości, żółta lub w pasy żółto-zielone. Jest chyba najrzadziej wykorzystywaną dynią w naszej kuchni. A szkoda, ponieważ posiada ciekawą strukturę i bardzo delikatny smak.

Jak ją przygotować? Nic prostszego. Po umyciu, wystarczy przekroić wzdłuż, usunąć miąższ z pestkami, wyłożyć na papier pergaminowy i piec około 50 minut w temperaturze 180 stopni. Warto sprawdzić widelcem czy jest miękka i dopiero wtedy wyciągnąć z piekarnika. Po lekkim ostudzeniu wystarczy wydobyć zawartość przeciągając widelcem wzdłuż dyni. Miąższ układa się w pasma makaronowe, które wspaniale prezentują się na talerzu. Zobaczcie poniżej galerię zdjęć.
Z czym podawać?
W smaku jest delikatna i lekko jędrna. Może być podawana z różnymi sosami. Na moim stole wylądowała razem z klasycznym sosem z malinowych pomidorów, cebulki, bazylii i oregano. Całość posypałam parmezanem. To bardzo zdrowe i delikatne danie, które można podać na obiad, a także w formie ciepłej kolacji.
Testowałam dynię makaronową na inne sposoby. Może ona zastąpić nie tylko makaron, ale także ziemniaki. Bardzo zyskuje na smaku po dodaniu masła i odrobiny soli. Może zatem być oryginalnym dodatkiem do różnego rodzaju kotletów oraz gulaszu, zarówno mięsnego, jak i warzywnego.
Hokkaido, zwyczajna i piżmowa
Warto choć raz przeżyć kulinarną przygodę z dynią makaronową. Wpisałam ją na listę moich dań. W tym roku, jak nigdy testowałam różne odmiany dyni. Hokkaido o pięknej pomarańczowej barwie, po pokrojeniu w cząstki pomarańczy, upiekłam ze skórką z ulubionymi przyprawami (sól, pieprz, papryka, rozmaryn).

Niedawno otrzymałam w prezencie od mojej zaprzyjaźnionej Emilii 9-kilogramowy prezencik w postaci dyni zwyczajnej. Po raz pierwszy jej surowe kawałki zamroziłam. Drugą część upiekłam, a po zblendowaniu, włożyłam do silikonowych foremek do muffinek (potem wyjmę i przełożę do worków plastikowych) i również trafiła do zamrażalnika. Będę sięgać po nią przez całą zimę. W postaci kremowej zupy z imbirem, przypomni mi złotą jesień i ogrzeje w mroźne dni.

Muszę przyznać, że moje największe uznanie kulinarne zdobyła jednak dynia piżmowa, którą faszerowałam kawałkami piersi z kurczaka wraz z pomidorami i gamą przypraw, a potem upiekłam. Jej smak jest wyborny – delikatny i maślany. Z powodzeniem można ją podać na każdą okazję.

Czy mieliście już okazję wyczarować coś z dyni? Ja opierałam się jej dość długo, ale coroczne Święto Dyni w pobliskim Folwarku Bródno skutecznie zachęciło mnie do spróbowania. I tak zaczęła się moja dyniowa przygoda. Bardzo smakuje mi również w postaci ciasta, ale moje próby podania dyni w takiej formie zakończyły się fiaskiem. Wyszedł mi pokaźny zakalec, ale nie poddaję się i podejmę kolejne próby.
Jeśli macie sprawdzone przepisy na podanie dyni, podzielcie się swoimi przepisami. I może ktoś zdradzi mi, jak uniknąć porażki przy pieczeniu ciasta z dyni.:)

