W zgodzie z sumieniem
To miała być lekka ochłoda w ciepłą, sierpniową noc nad Zalewem Zegrzyńskim, a o mały włos nie zakończyła się wielką tragedią. Nie czekając na patrol wodny st. sierż. Maciej Małecki wskoczył w czarną toń ratując życie 17-letniej dziewczynie i próbującego jej pomóc 18-latkowi.
– Działałem instynktownie – przyznaje st. sierż. Maciej Małecki. Jak zwykle w takich sytuacjach liczy się szybkość podejmowania decyzji i dobra ocena sytuacji. Gdybym nie miał pewności, że sobie poradzę, nie ryzykowałbym. Zachowałem się zgodnie ze swoimi zasadami i będąc jeszcze raz w takich okolicznościach postąpiłbym tak samo.
Fakty
W nocy z 12/13 sierpnia br. około godziny pierwszej dyżurny KP Serock przekazał zgłoszenie o topiącej się osobie w miejscowości Wierzbica nad Zalewem Zegrzyńskim. Patrol pełnili tego dnia st. sierż. Maciej Małecki i mł. asp. Adam Baka. Informacje były precyzyjne, więc policjanci na sygnale ruszyli do akcji. Naprzeciw wybiegł im chłopak, będący świadkiem wydarzeń, czekający na głównej drodze do wskazania właściwego zjazdu. Na brzegu, obok innego pojazdu, stała dwójka młodych ludzi wpatrująca się z przerażeniem w taflę wody. Policjanci zaparkowali obok, jednak koła służbowego peugeota ugrzęzły w błocie. Ta sprawa była teraz drugorzędna. Wyskoczyli z auta i próbowali dojrzeć tonących. Widok przysłaniały trzciny, ale z odległości 15-20 metrów słychać było głosy: chłopaka, który podjął się uratowania topiącej i ciche jęki dziewczyny. Utrzymywali się na wodzie, ale ona słabła z każdą sekundą. Chłopak podtrzymywał ją ostatkiem sił. Sytuacja wydawała się dramatyczna. Nie było czasu na wzywanie patrolu wodnego. Maciej Małecki układał już w głowie plan działania.
Analiza
– Rozglądałem się za łodzią – opowiada Maciej. Kilka zacumowało nieopodal, ale wszystkie były przypięte, co sprawdzili już wcześniej młodzi ludzie, stający na brzegu. Nie można było płynąć po linii prostej, uniemożliwiały to gęste sitowia. Obserwowałem zachowanie chłopaka i dziewczyny. Nie przemieszczali się, a ich głowy były widoczne nad taflą wody. To ważna informacja, ponieważ kilka tzw. wypłynięć poprzedza utonięcie. Taka sytuacja jeszcze nie nastąpiła. Mam szansę. Zadecydowałem – płynę!
Wszystko rozegrało się w ułamku sekundy. W tym czasie mł. asp. Adam Baka oceniał swoje możliwości.
– Zapytałem Maćka, czy sobie poradzi. Wprawdzie pływam, ale słabo. Pobiegłem po latarkę i oświecałem ludzi w wodzie, aby łatwiej było do nich dopłynąć. Wezwałem karetkę Pogotowia Ratunkowego. Zabezpieczyłem broń kolegi, który ściągnął mundur i buty, po czym wskoczył do wody. Cały czas go asekurowałem.
Akcja
– Płynąłem jak najszybciej – mówi Maciej. Młodych ludzi miałem już w zasięgu ręki. Chłopak prosił, aby ratować dziewczynę. Jakieś 15 minut trzymał ją za ramię, ale nie mógł już dłużej utrzymać się na wodzie. Pomimo wycieńczenia postanowił sam dobić do brzegu. Podpłynąłem do dziewczyny. Przewracając ciało na bok, ująłem ją jedną ręką, a drugą zacząłem holować do brzegu. Trzymała się wszystkich poleceń. Chłopakowi kazałem płynąć obok, w zasięgu mojego wzroku. Cały czas utrzymywałem z nim kontakt. – Dasz radę! Jeszcze trochę! Płyń! Dawaj! – dopingowałem. W pewnym momencie wydawało się, że mamy już grunt pod nogami. Dno było jednak bardzo muliste. Ohydna breja nie pozwalała stanąć stabilnie. Muł zasysał. Ugrzęźliśmy w nim po kolana. Byliśmy jednak na tyle blisko, że udało się nam dotrzeć na suchy ląd. Dziewczyna była mocno wyziębiona. Na początku nie reagowała na polecenia. Była przytomna, ale mocno oszołomiona. Kazałem włączyć ogrzewanie w samochodzie i czekać na przyjazd lekarza. Chłopak był bardzo zmęczony, ale wyszedł o własnych siłach. Teraz potrzebował już tylko odpoczynku.
Na miejsce przybyła karetka Pogotowia Ratunkowego, a po przebadaniu chłopak i dziewczyna zostali zwolnieni do domu. Policjanci czekali na specjalistyczny wóz Straży Pożarnej umożliwiający wyciągnięcie radiowozu, który na dobre utknął w błocie. Warto dodać, że ta noc była dla nich szczególnie wyjątkowa, bowiem udało się im wcześniej ująć sprawcę poszukiwanego listem gończym.
Okoliczności
Scenariusz był dość typowy. Wakacje. Ciepła sierpniowa noc. Grono znajomych spotyka się w domku nad zalewem na miłe spotkanie. Dziewczyna, która mieszka w tej okolicy postanawia się ochłodzić. Wychodzi sama z domku i zanurza się w wodzie. Zauważają, że długo jej nie ma. Postanawiają jej szukać. Wychodzą z domku i słyszą wołanie o pomoc. Biegną nad wodę. Dziewczyna krzyczy. Złapał ją skurcz i się topi. Jeden z chłopaków rzuca się do wody. Płynie na ratunek. W tym czasie ktoś dzwoni na Policję i wzywa pomoc. Ktoś biegnie na główną drogę, aby ułatwić dojazd policjantom na miejsce zdarzenia. Dalszy ciąg już znamy.
– Ci ludzie byli bardzo przejęci całą sytuacją – mówią policjanci. Bardzo nam dziękowali. Przyrzekli, że na piśmie zwrócą się do komendanta o wyróżnienie. I słowa dotrzymali.
Podziękowanie
Kilka dni po całym zdarzeniu do Komendanta Stołecznego Policji wpłynęło pismo następującej treści:
„Chciałem złożyć podziękowanie na ręce Komendanta Stołecznego Policji w sprawie uratowania mnie (Marcina B.) i Małgorzaty K. (skróty od red.), ponieważ potrzebowaliśmy pomocy w nocy z 12 na 13.08.2011 r. w miejscowości Wierzbica. Przechodząc niedaleko rzeki usłyszałem kaszlącą osobę i wskoczyłem do wody. Na miejsce została wezwana Policja. Płynąc z powrotem i wyciągając koleżankę opadłem z sił. Starszy sierżant Maciej Małecki z Komisariatu Policji w Serocku od razu wskoczył do wody i pomógł mi, bo nie miałem już siły i razem z koleżanką nie dopłynąłbym do brzegu. Serdecznie dziękuję w imieniu swoim i koleżanki za uratowanie życia. Marcin B.”
8 września br. w obecności całej kadry kierowniczej Komendy Stołecznej Policji st. sierż. Maciej Małecki i mł. asp. Adam Baka otrzymali wyróżnienie z rąk Komendanta Stołecznego Policji nadinsp. Adama Mularza. Wszyscy zgromadzeni na sali bili im zasłużone brawa za odwagę i bohaterstwo.
Wnioski
Czy uda się w przyszłości uniknąć podobnych sytuacji? Na pewno nie. Jest jednak pomysł na lepszą skuteczność Policji.
– Po tym zdarzeniu przyszła nam myśl – mówią policjanci – aby patrole pełniące służbę w pobliżu akwenów wodnych miały na wyposażeniu rzutkę ratowniczą (specjalny rękaw z pływakiem w środku oraz nietonącą liną) lub choćby koło ratunkowe. Z użyciem takiego sprzętu bezpieczna jest przede wszystkim osoba udzielająca pomocy. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, jaką ogromną siłą dysponują osoby topiące się i z jaką determinacją ciągną na dno. W niektórych sytuacjach niezbędne jest lekkie ogłuszenie, aby uratować im życie.
Bohaterowie
Młodszy aspirant Adam Baka w Policji od 11 lat. Do niedawna był przewodnikiem psów. Ostatnio pracował z owczarkiem niemieckim „Rexem”, o służbowym imieniu „Rodal”. Pies został przeniesiony na emeryturę, ale nie w oczach swojego opiekuna. Adam przygarnął go do swojego domu. Szczególną radość przynosi 6-letniemu synkowi, który już dziś widzi siebie w niebieskim mundurze. Wraz z dwójką pozostałych małych dzieci i żoną mieszkają na wsi. Próbują poradzić sobie z ich wychowaniem oraz utrzymaniem domu.
Starszy sierżant Maciej Małecki w Policji od 7 lat. Całą młodość spędził nad Zalewem Zegrzyńskim w towarzystwie kolegów z WOPR. Pomimo, że nie ma stosownych uprawnień, posiadł niezbędne umiejętności pozwalające mu udzielać pomocy tonącym. Kocha wodę. Posiada patenty starszego sternika motorowodnego oraz jachtowego. Z wykształcenia magister ekonomii ubezpieczeń. Pasjonat dobrych smaków. Próbował uznane za najbardziej przerażające danie świata – balut (jajo kacze z w pełni ukształtowanym zarodkiem). Marzy o skosztowaniu przysmaku Australii – witchetty grub (surowych larw, którym należy „odkręcić” głowy i wycisnąć zawartość wnętrza do ust). Do dziś mieszka nad Zalewem Zegrzyńskim wraz z żoną Magdaleną oraz dwójką dzieci Filipem i Weroniką.
tekst: Elżbieta Sandecka-Pultowicz
foto: Michał Całusiński